Próbowaliśmy sporo zrobić, ale nie wyszło. Najpierw pojechaliśmy do sklepu ze stalą sprawdzić, czy będą mieli profile na ramę. Będą mieli. Przy okazji sprawdziliśmy, czy będzie rura o odpowiedniej średnicy, żeby naprawić przednią oś. Będzie. W związku z czym wpadliśmy jeszcze do lokalnego tokarza, z pytaniem, czy da radę nam odpowiednio podtoczyć resztki osi i nową rurę. Da radę. Oszołomieni sukcesem rozpakowaliśmy dwa pudła z częściami do drugiej drezyny. Dużo roboty było, bo trzeba było te części rozpoznać i posegregować...

Po tej żmudnej segregacji byliśmy tak zniechęceni bałaganem (zwłaszcza ja), że sprzątnęliśmy kilka półek w garażu i dość sporą część podłogi.

Wtedy dopiero można było zrobić coś konstruktywnego. Piotr umył łożyska piast tylnej osi pierwszej drezyny.



Tu jako ciekawostka - tak wygląda oryginalna manetka gazu od drezyny. Musimy taką dorobić do pierwszej drezyny.



A tu nawrotnik drugiej drezyny. Usyfiony i zapieczony. Ułamana obudowa...



Wyjęliśmy widełki. Pogięte są, co źle wróży.



Ok, pomiędzy jednym a drugim zdjęciem minęła prawie godzina. Draństwo było tak zapieczone, że zamiast zdjąć to delikatnie musieliśmy walić młotkiem, żeby zeszło. Niby staraliśmy się delikatnie walić, ale młotek to młotek :)



Tu któryś kolejarz uporczywie próbował wrzucić wsteczny bieg podczas jazdy. Efekt? Trzeba dorobić zębatkę.