Ponieważ wczoraj był u mnie Celina i narzekał, że aktualnych zdjęć na stronie nie zamieściłem, więc nadrabiam zaległości.
Uszczelki pod kolektor dolotowy są do samodzielnego montażu :) Czyli trzeba zainstalować blaszki ogrzniczające przepływ spalin przez kolektor dolotowy (spaliny mają grzać mieszankę w celu lepszego odparowania paliwa). Ponieważ ten silnik i tak będzie miał ciepło w małej przestrzeni w łodzi, więc te grzanie nie będzie za bardzo potrzebne.



Dlatego blaszki zainstalowałem. U góry wersja "marine" uszczelki, u dołu zwykła, samochodowa. Oprócz dodatkowych uszczelnień ta marynistyczna jest sporo lepszej jakości.



Uszczelki na miejscu, teraz gdzie ja położyłem te śruby? Aby szybko, żeby silikon nie związał :) Zawsze mnie dziwiło, czemy amerykanie nie widzą potrzeby zastąpienia metody "nawal od groma silikony z przodu i z tyłu kolektora" czymś bardziej finezyjnym, może jakąś uszczelką? Ale w końcu to działa...



Dolot zamontowany, dokręcony z odpowiednim momentem.



Znalazłem koło pasowe wału korbowego (wypiaskowane i pomalowane) i też przykręciłem. Przy okazji odkryłem, że balancer nie doszedł na swoje właściwe miejsce, więc pokombinowałem i już jest ok.



Pompa wody była strasznie zapyziała w środku kamieniem z wody, ale bez luzów, śladów wycieków, łożyska ok; dlatego po wyczyszczeniu od środka i na zewnątrz została użyta ponownie. Ciekawe est to, że ma dwa rozstawy śrób na różne koła pasowe.



Koło pasowe pompy wody jakoś mi umknęło jak oddawałem rzeczy do piaskowania. Jak zacząłem je czyścić okazało się, że pod farbą jest podkład (marnie położony), a pod nim piękny lakier proszkowy (zdjęcia po czyszczeniu dalej).



Ponieważ wreszcie pomalowałem (i wyschła farba) poduszki silnika, to mogłem i to zamontować. Powoli szykuję silnik do zdjęcia ze stojaka montażowego i postawienia go na ramę do odpalenia. Łapy silnika wyglądały tak:



A po malowaniu, cynkowaniu i chuchaniu wyglądają trochę lepiej :)



Oczywiście, żeby nic nie pomylić musiałem to sobie najpierw ułożyc w odpowiedniej kolejności :)



I po przykręceniu.



Tu widać jak ładnie się udało doczyścić koło pasowe pompy wody. Odwinąłem też z folii wsporniki alternatora i pompy wspomagania (pompa wspomagania napędza siłowniki hydrauliczne trymu - podnoszenia i opuszczania śruby) i zacząłem kombinować jak je przykręcić.



W końcu udało mi się przykręcić alternator.



Blacha osłaniająca dolną część koła zamachowego nie wyglądała zbyt zachęcająco na pierwszy rzut oka.



Ale młotek okazał się wystarczającym argumentem przywracającym jej dawny kształt. Nawet śruby pasują w otwory.



Następnie, po przykręceniu uszu do podnoszenia silnika zdjąłem go wreszcie ze stojaka. Wyciągarka się przydała, bo ciężkie toto...



Koło zamachowe i element zdawczy nieco wyczyszczone i przykręcone. Wygrzebałem starą ramę, którą kiedyś wyspawałem pod silnik od Buicka i przystosowałem ją pod ten silnik.



Tu widać przykręconą osłonę koła zamachowego i konstrukcję, którą wyspawałem, żeby ten silnik stał stabilnie na ramie.



Kolejny drobiazg przykręcony - rozrusznik. Kupiony został nowy.



Założyłem tez gaźnik. Jest w idealnym stanie, czysty, wszystko płynnie chodzi, więc nie rozkręcałem go, bo i po co.



Do tego nowy termostat i odnowiony kawał żeliwa, rozprowadzający wodę w różne strony.



I wszystko to już na miejscu. Z tym musiałem poczekać aż silnik zdejmę ze stojaka, bo po pierwsze strasznie dużo to waży, a po drugie - te długie śruby służyły mi do przykręcenia silnika do stojaka :)



W międzyczasie zregenerowałem również aparat zapłonowy.



W sumie nie wyglądał źle, ale zaglądając pod palec rozdzielacza widać było coś...



Coś, czego raczej tu producent nie przewidział :)



Rozłożyłem więc całość i porządnie wyczyściłem.



Udało się nawet poskładać ten aparat tak, żeby nic nie zostało :) Do tego nowa kopułka i palec.