Na dziś miałem w planie oczywiście zupełnie co innego, ale ten silnik stał na śodku garażu, a do tego jest zbyt ciężki, żeby go przestawiać :) Dlatego priorytetem zrobiło się rozłożenie go na kawałki... Na początek zamiast rozkładać poskładałem wszystko do kupy, żeby zobaczyć czego brakuje.
Wszystkie części rozłożyłem, śrubki poukładałem według rodzajów i zacząłem kombinować.



Od razu się okazało, że brakuje jednego drążka popychacza zaworu. Potem jeszcze zauważyłem brak kilku śrub.



Znalazłem też coś takiego. Na moje oko jakiś czujnik, możliwe, że ciśnienia oleju, ale nie wiem od czego. W silniku go nie brakuje, może do układu hydraulicznego?



Kolektorów wydechowych nie zakładałem, tylko dobrałem do nich śruby. Same kolektory są potwornie ciężkie, jest to kawał żeliwa, do tego są jeszcze chłodzone wodą (silnik pracuje zamknięty w małym pomieszczeniu, więc jest to konieczne), czyli jest to dość skomplikowany odlew. Cała reszta poskładana, w tym momencie najłatwiej zauważyć braki. Znowu kilku śrubek brak.



Ale za to kilka zostało :)



Tak naprawdę silnik V8 5.7 litra (350) wygląda tak samo, tylko ma dwa cylindry więcej. Cała geometria jest identyczna w obu silnikach, większość części jest ta sama.



No to rozkładam. Od razu część rzeczy chcę przygotować do piaskowania i malowania proszkowego, uszy do podnoszenia silnika, mocowanie aparatu zapłonowego, albo pokazane poniżej mocowanie pompy wspomagania i alternatora.



Potem pora rozłożyć kolektor dolotowy. Na początek obudowa termostatu, razem z wyjściami na sześć rur.



W środku termostat jak to w silnikach chłodzonych wodą, a nie płynem - przyrdzewiały i zakamieniony.



Po wyjęciu termostatu, odkręceniu rur i wyjęciu zaworu zwrotnego (tych kulek ze sprężynkami ze zdjęcia) zostały już tylko czujniki temperatury do odkręcenia. Rdza pod spodem wysypała się podczas rozkładania tego elementu.



Wszystkie części składowe razem.



Kolektor dolotowy już bez gaźnika. Też z żeliwa, nie muszę chyba pisać ile to waży?



Ciekawi mnie co to jest - między 4 i 6 cylindrem przykręcona jest rurka wchodząca w kanał wydechowy.



I po wyjęciu wygląda tak. Muszę poszperać w manualu i w internecie, żeby sprawdzić czemu to ma służyć.



Następnie pokrywy zaworów. Mają niedużo części, więc szybko poszło. Niestety jedna jest trochę zardzewiała i nie wiadomo, czy ładnie wyjdzie po malowaniu. Do tego mają masę zakamarków od wewnątrz i ponad płaszczyznę przylegania do głowicy wystają niektóre mocowania, więc zabezpieczenie tego do piaskowania będzie trudne.



Na jednej z pokryw były dwie naklejki jeszcze od producentów - Sea Ray (łodzi) i Mercury (napędu). Prawdopodobnie będą dorabiane, więc na wszelki wypadek porobiłem sporo dokładnych zdjęć, żeby nowe były identyczne z tymi. Te niestety w piaskowaniu zostaną przerobione na pyłki...





Po pokrywach pora na głowice. Trzeba to całe żelastwo rozłożyć.



Na początek dźwigienki zaworowe.



Wszystko oczywiście poukładane. Sprężyny zaworowe są jednakowe dla zaworów wydechowych i ssących. Zawory wydechowe są odrobinę dłuższe i dlatego talerzyki mają dodatkową podkładkę. Uszczelnienia standardowo są inne na zaworach ssących i wydechowych.



Teraz głowica jest już gotowa do oddania do szlifierni. Zawory spiąłem razem srytytką, żeby nie wypadały.



Ciekawe ile obróbki będą wymagały głowice, w sumie poza lekką korozją źle nie wyglądają.



Następnie zdjąłem mocowania popychaczy zaworowych i popychacze.



Każdy na wszelki wypadek opisałem skąd został wyjęty, chociaż mają ślady zużycia i warto by je było wymienić.



Potem zdjąłem pompę wody i koło pasowe wału korbowego. Tłumika drgań skrętnych nie zdjąłem z braku odpowiedniego ściągacza. Muszę sobie taki kupić albo dorobić...



Teraz druga strona wału korbowego. Odkręciłem rozrusznik. Ciekawe co w nim jest innego, że ma nalepkę "marine"?



Zdjęty wieloklin przeniesienia napędu. Fajnie pomyślana część, jest jednocześnie przegubem gumowym.



I odkręcone koło zamachowe. Zaślepki i korki odkręcę później.



Przesunąłem sobie silnik na brzeg palety, żeby spuścić olej do miski. Teraz dobrze widać fikuśny filtr oleju Mercury.



Co wypływa z miski olejowej po odkręceniu korka? Zazwyczaj olej, nie? No tu nie :) Na początku zeszły ok. trzy litry wody.



Pozdjęciu miski olejowej widać, że nie jest tak źle, silnik tylko trochę stał z tą wodą. Szlam jest tylko na niżej położonych częściach.



Na przykład na pompie oleju. Ale breja. Nawet bez zaglądania do środka mogę powiedzieć, że pompa nadaje się do wymiany :)



Miskę też trzeba będzie przygotować do piaskowania, na tyle dokładnie, żeby nawet pyłek się do środka nie dostał.



Ciekawie poprowadzony bagnet. Widać też kranik do spuszczania wody z układu chłodzenia.



Zanim zdejmę korbowody z wału muszę ponabijać numery, żeby wiadomo było który gdzie był. Co prawda i tak będą nowe tłoki i całość będzie wyważana, więc to nie jest aż takie ważne, ale może się przyda.



Panewki korbowe już sporo zużyte.



Gładzie wału niestety z lekką korozją spowodowaną wodą w misce olejowej. Poza tym w dość dobrym stanie.



Wyjąłem ten najgorszy tłok. Górny pierścień popękał na kawałki o długości ok. 1cm i zostało go może z 4cm bieżące. Resztę silnik pewnie wypluł wydechem, ale niektóre kawałki znalazłem wbite w ten tłok. Na innych tłokach widać było oznaczenie +0.040, czyli rzeczywiście ten silnik już był kiedyś remontowany. Sprzedający napisał prawdę o silniku po remoncie, zapomniał tylko wspomnieć, że remont już jakiś czas temu został zrobiony... Teraz silnik i tak kwalifikuje się do zrobienia, nawet jakby ten tłok nie był rozwalony.



Panewki główne też już zużyte.



Znowu norma w silnikach chłodzonych wodą, a nie cieczą - po odkręceniu kranika z bloku, zamiast dziury widać korek z kamienia i rdzy. Kilka dziabnięć śrubokrętem i odpuścił.



Na koniec odkręciłem pokrywę tylną wału. Zgodnie z danymi znalezionymi w sieci oczekiwałem simmeringu, a nie uszczelki dwuczęściowej, i nie przeliczyłem się. Wolę simmering, jakoś mam przekonanie, że lepiej uszczelnia.