Jakiś czas temu zadzwonił do mnie znajomy Grzegorza, kolegi zajmującego się drezynami - "Celina" i spytał się, czy jak kupi w stanach motorówkę z silnikiem V8, czy V6 (pewien nie był), który jest coś zepsuty, to czy bym nie chciał się tym silnikiem zająć. Oczywiście, że chciałem :)
Jak już łódź była w Polsce, to się umówiliśmy na wstępne oględziny. Okazało się, że jest to Chevroletowe V6 o pojemności 4.3 litra. Rocznik jeszcze ustalimy, wstępnie dostałem informację, że okolice końca '80, co zresztą się potwierdza w cechach charakterystycznych silnika - np. popychacze zaworów były rolkowe od '87 roku, ale nie ma wałków wyrównoważających - one weszły do produkcji ok. '94 roku.
Silnik jest oczywiście w wersji łodziowej, czyli ma inny od samochodowego filtr powietrza, być może gaźnik, specjalne kolektory wydechowe i niski aparat zapłonowy. Również moduł zapłonowy jest sygnowany logiem Mercruisera.
Silnik leżał w łodzi rzucony jak popadnie, rozkręcony, niektóre przewody elektryczne pocięte... Rzucony zresztą na blachę osłaniającą koło zamachowe, która się pogięła.
Ustaliliśmy, że elektrykę obejrzę później, na razie silnik musi trafić do mnie (luzem :) ), więc jakoś zostanie wyjęty i do mnie przywieziony. Poniżej kilka zdjęć robionych jeszcze w łódce.
Widać, że łapa silnika jest odkręcona i wisi zupełnie obok.



Druga zresztą też. Całość już nieco podrdzewiała.



Tu widać coś w rodzaju dzwona skrzyni biegów , której oczywiście nie ma. Widać wałek odbioru mocy.



Część osprzętu. Zacząłem się zastanawiać - po co w łodzi pompa wspomagania?!? Dopiero po obejrzeniu śruby i mechanizmu sterowania wszystko się wyjaśniło - sterowanie śrubą lewo-prawo i jej podnoszenie/opuszczanie jest hydrauliczne.



Głowica też zardzewiała, wszystko do sprawdzenia...



Specyficzne kolektory wydechowe. Ciekawa konstrukcja.



Pompa wspomagania i alternator.



Jak przystało na puzzle trójwymiarowe, wszystkie śrubki są osobno i pomieszane. To tak, żeby wyzwanie było ciekawsze :)



Silnik prawie na swoim miejscu. Te dwie duże rury z obu stron to ujście spalin z kolektorów wydechowych.



Minął jeden dzień i nagle telefon - to kiedy się możemy umówić, żebym ci ten silnik przywiózł? Odpowiedziałem, że od razu :)
Na całe szczęście mam w garażu wyciągarkę, bo trochę toto ustrojstwo waży :) Na zdjęciu wszystko co do tego silnika się udało znaleźć.



Fajne, zgrabniutkie pokrywy zaworów. Chyba nawet w ładnym stanie.



Bardzo lubię takie nietypowe zastosowania typowych rzeczy - silnik z samochodu, koło zamachowe od skrzyni manualnej, a do tego adapter pod wieloklin napędu śruby. Fajny pomysł :)



A to powód rozebrania silnika - coś wpadło do cylindra i nieco szkód narobiło. Była mowa, że silnik był po remoncie, ale gładzie cylindrów na to nie wyglądają - nie widać śladów honowania i mają progi ze zużycia. Wszystko będzie jasne jak się je pomierzy.



Widok na rozrusznik. Co to jest obok niego? Kranik? I znowu olśnienie - przecież ten silnik nie ma zamkniętego obiegu cieczy, tylko jest chłodzony wodą z zewnątrz łódki - a woda jak wiadomo powoduje rdzewienie lub może zamarznąć, więc trzeba ją spuszczać...



Aparat zapłonowy i moduł. Nadal nie ma kopułki i kabli zapłonowych.



Pompa paliwa (już sam jej wygląd mówi "kup nową") i filtr powietrza.



Gaźnik dwugardzielowy, podejrzewam, że rochester.



Teraz na spokojnie muszę to poukładać co gdzie idzie, zobaczyć czego brakuje, a potem rozebrać i zawieźć do szlifierni.