Póki co mam nawałnicę projektów w garażu, dlatego ten silnik nieco został zaniedbany, ale już do niego powoli wracam. Zanim będę miał więcej miejsca na ogarnianie dalej silnika, zrobię co nieco osprzętu. Oczywiście wszystko te ileś lat temu, jak było rozkręcane, było sprawne. Niestety, ja tego tak nie mogę zostawić. To, że jest zapyziałe, to jedno, ale żaden element osprzętu nie nadaje się do założenia. Na przykład aparat zapłonowy, którym się teraz zajmę - w środku mechanizm jest już praktycznie nieruchomy, bo stary olej stał się klejem. Nie ruszają się ani ciężarki, ani płytka opóźniania zapłonu pod wpływem podciśnienia. Zatem rozkładam.



Nie minęło dużo czasu jak rozłożyłem to w drobny mak.



Posegregowałem części w zależności od tego, co chcę z nimi zrobić.



Wewnętrzne części aparatu zapłonowego były tak zapyziałe, że zamiast normalnego mycia musiałem je wrzucić razem ze śrubkami do kąpieli w odrdzewiaczu. Teraz już są ok. Korpus wyczyszczony, śrubki ocynkowane, można składać.



Założyłem ciężarki i ich sprężynki. Tym razem nasmarowałem to jak trzeba, więc się ruszają.



Złożyłem płytkę opóźnienia zapłonu. Włożyłem także ośkę do aparatu i założylem kółko zębate.



Przkręciłem co trzeba do korpusu. Ciekawostka - spinki mocujące kopułkę są różnej długości, bo mocowania są na różnch wysokościach. I to Niemcy (bo to Bosch) tak zrobili - niesamowite.



Przykręciłem też puszkę podciśnienia. Potem obejrzałem krytycznym okiem (mam takie jedno) kopułkę, palec i przerywacz. Po tym obejrzeniu musiałem wziąć nowe części.



Ze starych nadawał się do montażu jedynie kondensator, bo wygląda na niedawno wymieniony. Po uruchomieniu silnika może się jednak i on okazać do wymiany, ale póki co zostaje. Zamontowałem przerywacz i wyregulowałem przerwę na stykach.



Założyłem nowy palec rozdzielacza. Została jedynie nieocynkowana blaszka mocująca kondensator - jakoś ją przegapiłem. Poleci do ocynku przy najbliższej okazji.



I mamy gotowy aparat zapłonowy, jak nowy.