Co prawda opis projektu zacząłem od skrzyni biegów, ale przyznam się szczerze, że najpierw zabrałem się za silnik... tylko nie było za bardzo co opisywać, bo pojechał do szlifierni. Zacznijmy jednak od początku.
Silnik przyjechał do mnie w kawałkach. Tak go kupił obecny właściciel, co mi w sumie przecież nie przeszkadza :). Ktoś kiedyś ten silnik rozłożył, zaczął remont, ale nigdy nie skończył. Większość części powinna być w zestawie. Całość jest mocno wysmarowana smarem, jako zabezpieczenie przed rdzą.
W jednym kawałku był blok z rozrządem, wałem korbowym, wałkiem rozrządu, i załapaną na sztukę pokrywą rozrządu.Całość byłaby czysta (ktoś to musiał myć kiedyś), gdyby nie ten smar wszędzie.
Koła rozrządu w dobrym stanie.
Zdjąłem koło wałka, żeby dostać się do śrub blachy i wałka.
Wyjąłem popychacze zaworowe i wałek rozrządu. Tu w sumie niespodzianki nie ma - są standardowo, a nawet ciut bardziej, niż standardowo zużyte. Wałek ma wytarte krzywki, a niektóre popychacze mają ubytki materiału. Wszystko leci na złom.
Za to od góry silnik mam już oczyszczony z części.
Miska też była kiedyś umyta, ale juz nie była posmarowana smarem, jak reszta silnika, dlatego jest nieco zardzewiała.
Na miejscu jest jeszcze wał korbowy.
Niestety od razu widać, że jest do szlifu.
Powoli urosła sterta wyjętych z bloku części.
Cylindry wyglądają jak nowe - są świeżo honowane.
Tłoki (oprócz jednego) też wyglądają na nowe. W sumie są, tylko chyba kiedyś coś się z jednym z nich stało (będzie to widać później, przy okazji zdjęć ze składania silnika). Coś mnie jednak tknęło i zmierzyłem tłoki. Mają nominalny wymiar 92,98mm, czyli nie są nadwymiarowe.
Po ustawieniu średnicówki na wymiar tłoka, mogłem zmierzyć cylinder, a właściwie różnicę wymiarów tłoka i cylindra. Powinna się mieścić w zakresie 0,04 - 0,06mm, tymczasem mamy różnicę 0,12. To sporo za dużo. Wygląda na to, że ktoś liczył na to, że to tłoki były zużyte i je wymienił, robiąc tylko honowanie cylindrów. To niestety tak nie działa - to cylindry się zużywają...
Po pomierzeniu wszystkich sześciu cylindrów z podobnym rezultatem, podjąłem decyzję o tulejowaniu bloku. Gdyby nie nowe tłoki, to pewnie poszedłbym inną drogą, ale skoro tłoki już są, to tak będzie jednak prościej. Przykręciłem stopy wału do bloku, żeby dostarczyć to tak do szlifierni.
Ponieważ całość układu korbowo-tłokowego będzie wyważana, przygotuję też koło zamachowe i docisk sprzęgła. Oddam je do szlifierni do planowania, a potem zostaną wyważone razem z wałem.
A tu już spakowane części czekają na wizytę w szlifierni.
Dostałem też dwa komplety głowic. Jeden, z tego silnika będę robił.
Są to głowice od silnika w wersji z elektronicznym wtryskiem paliwa, dość rzadkie, bo występujące tylko we wczesnym Fordzie Scorpio zdaje się, dopóki nie zastąpił tego silnika inny - 2.9. Plusem tych głowic są fabryczne twarde gniazda zaworowe. Odkręciłem kolektory wydechowe. I tak już ich nie użyję, bo właściciel ma pomysł na jakieś rurowe sportowe barany.
Potem rozpiąłem zawory i głowice też są gotowe do wywiezienia do szlifierni.
Silnik przyjechał do mnie w kawałkach. Tak go kupił obecny właściciel, co mi w sumie przecież nie przeszkadza :). Ktoś kiedyś ten silnik rozłożył, zaczął remont, ale nigdy nie skończył. Większość części powinna być w zestawie. Całość jest mocno wysmarowana smarem, jako zabezpieczenie przed rdzą.
W jednym kawałku był blok z rozrządem, wałem korbowym, wałkiem rozrządu, i załapaną na sztukę pokrywą rozrządu.Całość byłaby czysta (ktoś to musiał myć kiedyś), gdyby nie ten smar wszędzie.
Koła rozrządu w dobrym stanie.
Zdjąłem koło wałka, żeby dostać się do śrub blachy i wałka.
Wyjąłem popychacze zaworowe i wałek rozrządu. Tu w sumie niespodzianki nie ma - są standardowo, a nawet ciut bardziej, niż standardowo zużyte. Wałek ma wytarte krzywki, a niektóre popychacze mają ubytki materiału. Wszystko leci na złom.
Za to od góry silnik mam już oczyszczony z części.
Miska też była kiedyś umyta, ale juz nie była posmarowana smarem, jak reszta silnika, dlatego jest nieco zardzewiała.
Na miejscu jest jeszcze wał korbowy.
Niestety od razu widać, że jest do szlifu.
Powoli urosła sterta wyjętych z bloku części.
Cylindry wyglądają jak nowe - są świeżo honowane.
Tłoki (oprócz jednego) też wyglądają na nowe. W sumie są, tylko chyba kiedyś coś się z jednym z nich stało (będzie to widać później, przy okazji zdjęć ze składania silnika). Coś mnie jednak tknęło i zmierzyłem tłoki. Mają nominalny wymiar 92,98mm, czyli nie są nadwymiarowe.
Po ustawieniu średnicówki na wymiar tłoka, mogłem zmierzyć cylinder, a właściwie różnicę wymiarów tłoka i cylindra. Powinna się mieścić w zakresie 0,04 - 0,06mm, tymczasem mamy różnicę 0,12. To sporo za dużo. Wygląda na to, że ktoś liczył na to, że to tłoki były zużyte i je wymienił, robiąc tylko honowanie cylindrów. To niestety tak nie działa - to cylindry się zużywają...
Po pomierzeniu wszystkich sześciu cylindrów z podobnym rezultatem, podjąłem decyzję o tulejowaniu bloku. Gdyby nie nowe tłoki, to pewnie poszedłbym inną drogą, ale skoro tłoki już są, to tak będzie jednak prościej. Przykręciłem stopy wału do bloku, żeby dostarczyć to tak do szlifierni.
Ponieważ całość układu korbowo-tłokowego będzie wyważana, przygotuję też koło zamachowe i docisk sprzęgła. Oddam je do szlifierni do planowania, a potem zostaną wyważone razem z wałem.
A tu już spakowane części czekają na wizytę w szlifierni.
Dostałem też dwa komplety głowic. Jeden, z tego silnika będę robił.
Są to głowice od silnika w wersji z elektronicznym wtryskiem paliwa, dość rzadkie, bo występujące tylko we wczesnym Fordzie Scorpio zdaje się, dopóki nie zastąpił tego silnika inny - 2.9. Plusem tych głowic są fabryczne twarde gniazda zaworowe. Odkręciłem kolektory wydechowe. I tak już ich nie użyję, bo właściciel ma pomysł na jakieś rurowe sportowe barany.
Potem rozpiąłem zawory i głowice też są gotowe do wywiezienia do szlifierni.