Następnym etapem prac było zajęcie się gaźnikiem. Chodził w miarę ok, ale nie do końca, poza tym wyglądał już tak, że wstyd by było go założyć na silnik :)





Pierwsza do demontażu poszła podstawka pod gaźnik z wszystkimi zatyczkami i króćcami.



Następnie ssanie wodne.



I mechanizm ssania.





Tu po lewej stronie widać membrankę podciśnieniową ssania, po prawej pompkę przyśpieszacza.



Mechanizm ssania rozebrany do ostatniej śrubki.



I membranka podciśnieniowa ssania.



Klapki i ośka ssania.



Góra gaźnika już pusta.



Następnie zdjąłem pokrywę gaźnika.



Po wyjęciu pływaka widać dysze paliwowe.



Dysza pompki przyśpieszacza.



I sama membranka pompki przyśpieszacza. Potem wyjmę jeszcze dźwigienkę do cynkowania.



Od spodu gaźnika są przepustnice. Cały plasterek z nimi zdejmuje się po odkręceniu tych ośmiu śrub.



Odkręcone.



Następnie wyjąłem zwężki Venturiego z gardzieli gaźnika.



Korpus gaźnika już pusty.



Mechanizm przepustnic również rozłożony.



Rozkręciłem jeszcze miejsce, przez które przepływa ciecz chłodząca grzejąc bimetal ssania. Tu dopiero jest osadu z rdzy i kamienia :)



Śrubki zostały przygotowane do cynkowania.



Składanie zacząłem od podstawki pod gaźnik.





Następnie mechanizm przepustnic.





I uzbrajanie korpusu gaźnika. Tu już włożone zwężki.



Następnie dysze itd.



Potem membranki i ich pokrywki.



Pokrywa gaźnika.



Pompka przyśpieszacza.



Podciśnieniowy siłownik ssania.



Klapki ssania.



Założony pływak.



I gotowy gaźnik.





Całość operacji zakończona sukcesem. Silnik udało się uruchomić, jeździł fajnie, tylko na ciepłym nie chciał zapalać. Michał pojechał do znanego warszawskiego warsztatu na regulację, gdzie co prawda ustawili gaźnik jak marzenie, ale skasowali 500zł i nagadali bzdur, że silnik do kitu. Więcej ich nie będę polecał, bo pozostawili mi po tym ogromny niesmak. I to nie było pierwszy raz, tylko z szósty, w związku z czym uznaję, że to nie jest kolejny wyjątek, tylko norma w traktowaniu klientów. Żenada.