Jakiś czas temu silnik wrócił ze szlifierni. Okazało się, że tłoki, cylindry oraz wszystkie oczka na wale korbowym są w nominale... i takie zostają! Zużycie jest na tyle minimalne, że wszystkie wymiary są w dopuszczalnym zakresie. Nawet panewki mogą zostać. To w sumie cieszy Artura, bo np. do wymiany panewek korbowych trzeba by kupić całe korbowody z nadwymiarowymi panewkami, co tanie nie jest :) Z kolei panewki główne zostawić w silniku chcę ja, bo są jeszcze oryginalne. Mają wybite oznaczenia EnFo. Chciałbym zobaczyć minę kogoś, kto za 20-40 lat zajrzy do tego silnika i to zobaczy :)
Do wymiany natomiast przeznaczyliśmy pierścienie (cylindry były honowane, żeby wyrównać ew. zużycie i odnowić "jodełkę" w celu zapewnienia dobrego smarowania). Z obróbek oprócz honowania zostały wykonane planowanie bloku i głowicy. Do tego zostały wymienione wszystkie zawory wydechowe na nowe (stare nie były już zbyt dobre, poza tym prowadnice zaworowe przy zaworach wydechowych były nieco za luźne; dorobienie na zamówienie nowych zaworów rozwiązało te dwie sprawy za jednym zamachem - trzonki zamówiliśmy z uwzględnieniem zużycia prowadnic w nadwymiarze) wraz z frezowaniem gniazd zaworowych i szlifowaniem zaworów ssących.
Tyle z obróbek. Po odebraniu silnika ze szlifierni położyłem go w kącie, bo byłem zajęty innymi rzeczami, ale w końcu się nieco obrobiłem i mogłem wrócić do tej zabaweczki. Przygotowałem część rzeczy do piaskowania, będą malowane na czarno. Jeszcze nie wiem dokładnie jak zrobię z wiatrakiem chłodnicy, ale chyba trzeba będzie pomalować końce łopatek na biało, jak w oryginale widać było. Oczywiście na zdjęciu widać części przed zabezpieczeniem ich do piaskowania.
Miska olejowa również będzie pomalowana na czarno, widać jeszcze całkiem sporo fabrycznej farby.
Ciekawostka z obudowy koła zamachowego i sprzęgła: uszczelnienia sznurowe wału korbowego działają dobrze, ale tylko wtedy, gdy sznur jest nasączony olejem. Nasącza oczywiście się sam w trakcie pracy silnika, ale to oznacza, że zawsze coś tam z niego się wysączy. Dlatego w obudowie jest przewidziany otwór, a żeby nie zatkał się syfem (np. z pyłu ze sprzęgła wymieszanego z olejem) włożona jest w niego zawleczka, która telepie się w otworze udrażniając go na bieżąco. Lata '50 at it's best!
Flonder przywiózł też skrzynię biegów (poprawka - skrzyneczkę, a może nawet pudełeczko, biegów), żebym ją nieco ogarnął wizualnie. Skrzynia podobno chodziła idealnie, natomiast jest cała usyfiona i tłusta.
Zdemontowałem łapę i łożysko sprzęgła. Łożysko na moje oko (czytaj: ucho) jest już do wyrzucenia, ale zobaczymy, czy się da dostać nowe. Jak nie, to spróbuję je reanimować na ile się to uda. Gumowa osłonka łapy sprzęgła niestety jest porwana. Podobno jest to dostępne, co ciekawe nie w UK, ojczyźnie tego fordzika, a w USA.
Wykręciłem też gniazdo linki prędkościomierza. Albo mi tu brakuje uszczelki miedzianej/aluminiowej, albo było to uszczelniane na jakieś pakuły, bo coś takiego stąd wyciągnąłem. Gwint na pewno nie jest stożkowy. Fajna jest ta plastikowa zębatka.
Odkręciłem ogon skrzyni. Zdjęcie pioraża ostrością, ale widać jakie to wszystko jest tłuste.
Skrzynia ma dwa korki. Jeden spustowy, od spodu skrzyni (ni cholery nie do ruszenia, a próbowałem na wiele sposobów), drugi do nalewania oleju, z boku skrzyni. Służy on jednocześnie do sprawdzania poziomu oleju - jak samochód stoi na płaskim, to poziom oleju ma być do dolnej krawędzi otworu na ten korek. Zwróć uwagę na wybite litery na korku. Po lewej stronie widać wałek wyjściowy skrzyni i ślimak do napędu linki prędkościomierza.
Korek odkręcony. Ponieważ dostałem to wszystko w puzzlach, to domniemuję, że ten kapturek po lewej to osłona rozrusznika. Nie do końca rozszyfrowałem tą obejmę po prawej, ale na pewno ma jakiś związek z łapą sprzęgła, która normalnie wystaje z tego kwadratowego otworu.
Kapturek od rozrusznika zdjąłem. Bardzo podobny do kołpaczka na łożyska przednich zwrotnicach.
Mały skok naprzód, już po przygotowaniu detali do cynkowania - widać dokładnie litery na korku oleju, no i ten kołpaczek. Śliczne to jest. Zresztą większość części ma wybity symbol 100E i swój numer katalogowy.
Wracamy do zapyziałych części. Odkręciłem dekielek skrzyni z mechanizmem wybieraka. Tu niestety brakuje śruby, co o tyle boli, że oprócz tego, że są to śruby calowe, to każda z nich ma fajne oznaczenia.
Skrzynia przygotowana do mycia - wylany olej i wstawiona w mój specjalistyczny przyrząd do serwisowaina skrzyń biegów. Do środka wepchnąłem szmatę, żeby nie usyfić trybów. Zresztą kólka zębate są w stanie idealnym, bez śladów zużycia... Aż miło popatrzeć.
Po umyciu skrzyni skorzystałem z okazji, żeby sprawdzić jaki to właściwie wszystko ma mieć kolor. Najbardziej zbliżonym był RAL 6009. Poszukiwania tego koloru w najbliższych sklepach nie dały rezultatu, więc poszukałem na allegro. Jedynym lakierem, który wyskoczył w wyszukiwaniu był lakier do ciągników, kombajnów i maszyn rolniczych :), co o tyle jest fajne, że jest podobno odporny na temperatury, słońce, oleje itp. Kupiłem :)
Potem przygotowałem wszystkie części, które mają być pomalowane na zielono. Wszystkie części pokryte były szarawym szlamem. Wynika to moim zdaniem z faktu, że kiedyś oleje nie miały dodatku detergentów, i wszystkie syfy zamiast być wylewane razem z olejem podczas jego wymiany, zostawały w postaci osadu w silniku. Czy muszę pisać jaka to była przyjemność skrobać i szorować wszystko do czysta?
W pokrywie rozrządu został separator oleju - otworem wypuszczane są z silnika opary. Znowu podziwiam projektantów - wszystko zostało zaprojektowane tak, żeby można to było łatwo rozebrać i wymienić. Ja to rozłożyłem, żeby dobrze domyć i nie pomalować razem z pokrywą. To, co na zdjęciu oczywiście znajduje się wewnątrz pokrywy.
Potem wstępnie umyłem silnik, żeby go po pomalowaniu za dużo nie pobrudzić. Następnie oczyściłem go dokładnie, głównie szczotką drucianą na szlifierce kątowej.
Potem pomalowałem podkładem silnik...
... i całą resztę - skrzynię, ogon skrzyni, pokrywki silnika i głowicę.
Po wyschnięciu podkładu pomalowałem wszystko na zielono. Pi razy drzwi kolor się zgadza :)
Do wymiany natomiast przeznaczyliśmy pierścienie (cylindry były honowane, żeby wyrównać ew. zużycie i odnowić "jodełkę" w celu zapewnienia dobrego smarowania). Z obróbek oprócz honowania zostały wykonane planowanie bloku i głowicy. Do tego zostały wymienione wszystkie zawory wydechowe na nowe (stare nie były już zbyt dobre, poza tym prowadnice zaworowe przy zaworach wydechowych były nieco za luźne; dorobienie na zamówienie nowych zaworów rozwiązało te dwie sprawy za jednym zamachem - trzonki zamówiliśmy z uwzględnieniem zużycia prowadnic w nadwymiarze) wraz z frezowaniem gniazd zaworowych i szlifowaniem zaworów ssących.
Tyle z obróbek. Po odebraniu silnika ze szlifierni położyłem go w kącie, bo byłem zajęty innymi rzeczami, ale w końcu się nieco obrobiłem i mogłem wrócić do tej zabaweczki. Przygotowałem część rzeczy do piaskowania, będą malowane na czarno. Jeszcze nie wiem dokładnie jak zrobię z wiatrakiem chłodnicy, ale chyba trzeba będzie pomalować końce łopatek na biało, jak w oryginale widać było. Oczywiście na zdjęciu widać części przed zabezpieczeniem ich do piaskowania.
Miska olejowa również będzie pomalowana na czarno, widać jeszcze całkiem sporo fabrycznej farby.
Ciekawostka z obudowy koła zamachowego i sprzęgła: uszczelnienia sznurowe wału korbowego działają dobrze, ale tylko wtedy, gdy sznur jest nasączony olejem. Nasącza oczywiście się sam w trakcie pracy silnika, ale to oznacza, że zawsze coś tam z niego się wysączy. Dlatego w obudowie jest przewidziany otwór, a żeby nie zatkał się syfem (np. z pyłu ze sprzęgła wymieszanego z olejem) włożona jest w niego zawleczka, która telepie się w otworze udrażniając go na bieżąco. Lata '50 at it's best!
Flonder przywiózł też skrzynię biegów (poprawka - skrzyneczkę, a może nawet pudełeczko, biegów), żebym ją nieco ogarnął wizualnie. Skrzynia podobno chodziła idealnie, natomiast jest cała usyfiona i tłusta.
Zdemontowałem łapę i łożysko sprzęgła. Łożysko na moje oko (czytaj: ucho) jest już do wyrzucenia, ale zobaczymy, czy się da dostać nowe. Jak nie, to spróbuję je reanimować na ile się to uda. Gumowa osłonka łapy sprzęgła niestety jest porwana. Podobno jest to dostępne, co ciekawe nie w UK, ojczyźnie tego fordzika, a w USA.
Wykręciłem też gniazdo linki prędkościomierza. Albo mi tu brakuje uszczelki miedzianej/aluminiowej, albo było to uszczelniane na jakieś pakuły, bo coś takiego stąd wyciągnąłem. Gwint na pewno nie jest stożkowy. Fajna jest ta plastikowa zębatka.
Odkręciłem ogon skrzyni. Zdjęcie pioraża ostrością, ale widać jakie to wszystko jest tłuste.
Skrzynia ma dwa korki. Jeden spustowy, od spodu skrzyni (ni cholery nie do ruszenia, a próbowałem na wiele sposobów), drugi do nalewania oleju, z boku skrzyni. Służy on jednocześnie do sprawdzania poziomu oleju - jak samochód stoi na płaskim, to poziom oleju ma być do dolnej krawędzi otworu na ten korek. Zwróć uwagę na wybite litery na korku. Po lewej stronie widać wałek wyjściowy skrzyni i ślimak do napędu linki prędkościomierza.
Korek odkręcony. Ponieważ dostałem to wszystko w puzzlach, to domniemuję, że ten kapturek po lewej to osłona rozrusznika. Nie do końca rozszyfrowałem tą obejmę po prawej, ale na pewno ma jakiś związek z łapą sprzęgła, która normalnie wystaje z tego kwadratowego otworu.
Kapturek od rozrusznika zdjąłem. Bardzo podobny do kołpaczka na łożyska przednich zwrotnicach.
Mały skok naprzód, już po przygotowaniu detali do cynkowania - widać dokładnie litery na korku oleju, no i ten kołpaczek. Śliczne to jest. Zresztą większość części ma wybity symbol 100E i swój numer katalogowy.
Wracamy do zapyziałych części. Odkręciłem dekielek skrzyni z mechanizmem wybieraka. Tu niestety brakuje śruby, co o tyle boli, że oprócz tego, że są to śruby calowe, to każda z nich ma fajne oznaczenia.
Skrzynia przygotowana do mycia - wylany olej i wstawiona w mój specjalistyczny przyrząd do serwisowaina skrzyń biegów. Do środka wepchnąłem szmatę, żeby nie usyfić trybów. Zresztą kólka zębate są w stanie idealnym, bez śladów zużycia... Aż miło popatrzeć.
Po umyciu skrzyni skorzystałem z okazji, żeby sprawdzić jaki to właściwie wszystko ma mieć kolor. Najbardziej zbliżonym był RAL 6009. Poszukiwania tego koloru w najbliższych sklepach nie dały rezultatu, więc poszukałem na allegro. Jedynym lakierem, który wyskoczył w wyszukiwaniu był lakier do ciągników, kombajnów i maszyn rolniczych :), co o tyle jest fajne, że jest podobno odporny na temperatury, słońce, oleje itp. Kupiłem :)
Potem przygotowałem wszystkie części, które mają być pomalowane na zielono. Wszystkie części pokryte były szarawym szlamem. Wynika to moim zdaniem z faktu, że kiedyś oleje nie miały dodatku detergentów, i wszystkie syfy zamiast być wylewane razem z olejem podczas jego wymiany, zostawały w postaci osadu w silniku. Czy muszę pisać jaka to była przyjemność skrobać i szorować wszystko do czysta?
W pokrywie rozrządu został separator oleju - otworem wypuszczane są z silnika opary. Znowu podziwiam projektantów - wszystko zostało zaprojektowane tak, żeby można to było łatwo rozebrać i wymienić. Ja to rozłożyłem, żeby dobrze domyć i nie pomalować razem z pokrywą. To, co na zdjęciu oczywiście znajduje się wewnątrz pokrywy.
Potem wstępnie umyłem silnik, żeby go po pomalowaniu za dużo nie pobrudzić. Następnie oczyściłem go dokładnie, głównie szczotką drucianą na szlifierce kątowej.
Potem pomalowałem podkładem silnik...
... i całą resztę - skrzynię, ogon skrzyni, pokrywki silnika i głowicę.
Po wyschnięciu podkładu pomalowałem wszystko na zielono. Pi razy drzwi kolor się zgadza :)