Jakiś czas temu, równolegle z budową silnika, odświeżałem również osprzęt. Tak wyglądał rozrusznik po przywiezieniu go do mnie.



Ma bardzo specyficzną konstrukcję bendiksu, w środku tego wszystkiego jest śruba.



Rozłożyłem to wszystko w drobny mak.



Potem oczyściłem obudowę.



Potem wziąłem się za prądnicę. Mimo ciągot Artura do alternatora w obudowie prądnicy (są takie dostępne), zostawiamy jednak oryginał.



Oczywiście rozłożyłem i prądnicę.



Potem oczyszczone obudowy pomalowałem podkładem (a potem na czarno).



Tu widać prądnicę przygotowaną do składania. W sumie ani rozrusznik ani prądnica nie wymagały regeneracji, tylko oczyszczenia i pomalowania.



Poskładany osprzęt przykręciłem do silnika.



Stary aparat zapłonowy jak pamiętasz miał pękniętą obudowę. Zamiast szukać oryginału Artur znalazł nowy zamiennik, już z elektronicznymi bebechami zamiast klasycznego przerywacza.



Co ciekawe obejma nowego aparatu (na silniku) była inna niż oryginalna (w ręku). Przez to nie pasowała i musiałem użyć starej. Prawie pasowała... Zresztą aparat jak widać też jest nieco inny, mimo, że miał być prawie identyczny.



Sprowadziłem też ze stanów kable zapłonowe w oplocie. Z opisu wynikało, że ma być to oplot bawełniany, co było zachęcające. Po dostawie części okazało się, że ten oplot jest pokryty jakimś plastikiem. Czar nieco prysł... Ale może będzie to się sprawdzać w użyciu. W każdym razie kable były za długie i każdy z nich skróciłem.



Tak to wygląda poskładane. Założyłem również termostat.