Jakiś czas po oddaniu silnika dostałem jeszcze jeden alternator do tego, z prośbą o wyszykowanie go na zapas. Alternatory do V4 są już dość rzadkie, więc warto mieć taki gdzieś schowany...
Oryginalna naklejka jest w bardzo ładnym stanie i udało mi się ją potem odkleić bez zniszczenia.
W alternatorze wkręcone były też śruby mocujące - też je odnowię.
Całość oczywiście w typowym stanie.
Odkręciłem przednią nakrętkę i zdjąłem wszystkie podkładki, przekładki, kółka, wiatrak...
Z tyłu trzeba odkręcić radiator diód prostowniczych, te trzy okręgi w czarnej części to 3 z 6 diód alternatora.
Pod tym kryją się kolejne 3 diody wciśnięte w korpus alternatora. O tyle ta konstrukcja jest trudna w rozkładaniu (i później składaniu), że wszystko jest połączone lutowaniem.
Po rozlutowaniu połączeń można zdjąć część na bok.
Potem odkręciłem śruby trzymające obudowę alternatora w całości.
Tylna część zeszła bez problemu razem z uzwojeniem. Z przedniej trzeba wyjąć wirnik.
Tu już wyjęty.
W przedniej części obudowy jest łożysko. Odkręciłem jego blaszkę i śrubki mocujące. Samo łożysko jest oczywiście do wymiany, ale ciekawy jest jego smar - zostało z niego samo mydło.
Potem wyciągnąłem z tylnej części obudowy uzwojenie i szczotkotrzymacz.
Odkręciłem jeszcze śrubki trzymające ten dodatkowy tylny radiator. Są one odizolowane od obudowy.
Potem zdjąłem tylne łożysko wirnika.
Po niedługim czasie miałem już części stalowe ocynkowane, aluminiowe wyszkiełkowane, a uzwojenie wyczyszczone i pomalowane.
Tu trochę rozłożyłem drobiazgów... Są też nowe łożyska.
Założyłem łożyska na miejsce. Wirnik ma odnowione ślizgi.
Muszę jeszcze wymienić szczotki.
Tu już wlutowane nowe.
W tylną część obudowy wkręciłem śruby mocujące.
Następnie włożyłem uzwojenie w obudowę, a na dno wkręciłem szczotkotrzymacz.
Od zewnętrznej strony wszystko połączyłem i zlutowałem.
Na koniec zamknąłem tą część radiatorem, który też oczyściłem i pomalowałem.
W środek trafił wirnik, a na to przednia część obudowy.
Potem założyłem całą tą zbieraninę podkładek rozmaitych aż całość pasowała do siebie.
Mam już gotowy do oddania alternator.
Oryginalna naklejka jest w bardzo ładnym stanie i udało mi się ją potem odkleić bez zniszczenia.
W alternatorze wkręcone były też śruby mocujące - też je odnowię.
Całość oczywiście w typowym stanie.
Odkręciłem przednią nakrętkę i zdjąłem wszystkie podkładki, przekładki, kółka, wiatrak...
Z tyłu trzeba odkręcić radiator diód prostowniczych, te trzy okręgi w czarnej części to 3 z 6 diód alternatora.
Pod tym kryją się kolejne 3 diody wciśnięte w korpus alternatora. O tyle ta konstrukcja jest trudna w rozkładaniu (i później składaniu), że wszystko jest połączone lutowaniem.
Po rozlutowaniu połączeń można zdjąć część na bok.
Potem odkręciłem śruby trzymające obudowę alternatora w całości.
Tylna część zeszła bez problemu razem z uzwojeniem. Z przedniej trzeba wyjąć wirnik.
Tu już wyjęty.
W przedniej części obudowy jest łożysko. Odkręciłem jego blaszkę i śrubki mocujące. Samo łożysko jest oczywiście do wymiany, ale ciekawy jest jego smar - zostało z niego samo mydło.
Potem wyciągnąłem z tylnej części obudowy uzwojenie i szczotkotrzymacz.
Odkręciłem jeszcze śrubki trzymające ten dodatkowy tylny radiator. Są one odizolowane od obudowy.
Potem zdjąłem tylne łożysko wirnika.
Po niedługim czasie miałem już części stalowe ocynkowane, aluminiowe wyszkiełkowane, a uzwojenie wyczyszczone i pomalowane.
Tu trochę rozłożyłem drobiazgów... Są też nowe łożyska.
Założyłem łożyska na miejsce. Wirnik ma odnowione ślizgi.
Muszę jeszcze wymienić szczotki.
Tu już wlutowane nowe.
W tylną część obudowy wkręciłem śruby mocujące.
Następnie włożyłem uzwojenie w obudowę, a na dno wkręciłem szczotkotrzymacz.
Od zewnętrznej strony wszystko połączyłem i zlutowałem.
Na koniec zamknąłem tą część radiatorem, który też oczyściłem i pomalowałem.
W środek trafił wirnik, a na to przednia część obudowy.
Potem założyłem całą tą zbieraninę podkładek rozmaitych aż całość pasowała do siebie.
Mam już gotowy do oddania alternator.