Parę rzeczy w międzyczasie się udało odnowić, więc składamy dalej. Jakiś już czas temu próbowałem założyć miskę olejową, ale nie wszystko było zrobione jak trzeba, więc po drobnych poprawkach zakładamy ją teraz. Najpierw oczywiście uszczelki.



Potem i sama miska. Do tego korek z magnesikiem w kolorze dodającym +10 punktów do szacunku. O ile ktoś to zobaczy pod autem. Ale ślimaki będą nas szanować.



Potem pręt poruszający pompą paliwa...



I sama pompa.



Potem się okazało, że pompa koliduje z łapą silnika. Wymieniliśmy pompę na inną, z inaczej rozmieszczonymi króćcami i się udało. Do tego doszła rurka i fikuśny filtr paliwa.



Pora zatkać tą dużą dziurę w kolektorze dolotowym.



Najpierw uszczelka, potem podstawka z króćcami podciśnienia, a potem blaszka, która jest uszczelką pod gaźnik.



W zestawie naprawczym gaźnika brakowało jeszcze uszczelek pomiędzy płytkę z przepustnicami a korpus. Po nieudanych poszukiwaniach kompletnego zestawu naprawczego poddałem się i znalazłem uszczelki w zapasach. Trzeba je tylko wydobyć z arkuszy.



Wydobyte.



Po skręceniu już na gotowo gaźnika mogłem go przykręcić do kolektora. Podłączyłem też rurkę paliwową.



I... skończyły mi się części. Zajmijmy się zatem alternatorem. Jest on właściwego typu dla V4, ale ma w niewłaściwą stronę wyprofilowane łopatki wiatraka, czyli najprawdopodobniej jest od V6 z tamtej epoki. Nic to, nie mamy póki co innego, robimy ten.





Odkręciłem pokrywkę tylną. Tu muszę wszystko odlutować.



Potem zdjąłem kółko pasowe i otworzyłem obudowę.



O tu, trochę lepiej widać.



Wyjęte uzwojenie.



Trzy diody zostają w obudowie, trzy w tej pokrywce.



Nagle >pstryk< i mam wszystko odnowione.



Łożyska oczywiście daję nowe.



Włożyłem uzwojenie w obudowę, a drugie łożysko na wirnik. Jest też nowy ślizg szczotek.



I wirnik wylądował na miejscu.



Mogłem już skręcić obudowę.



Potem wiatrak i kółko pasowe.



Złożone.



Zostało lutowanie...



Zlutowane.



I mamy piękny, nowy alternator.