--== Treść poniższej strony została przygotowana przez Michała "Trefla" ==--
Postanowiłem wykonać kilka elementów by podtrzymać klimat w jakim budowany jest cały ten zestaw. Zacząłem od wykonania mocowania na cewkę zapłonową (wiem, wiem - miejsce dość ryzykowne).
Jednak to wszystko nie miałoby sensu bez podciśnień - sterującego wyprzedzeniem zapłonu oraz skrzynią. Nadal podtrzymujemy klimat, więc użyjemy trochę sztywnych rurek.
Blichtru nie ma końca - wszystko pięknie ocynkowane.
No i jest też legitnie - do produkcji mocowania cewki posłużyło mi chyba mocowanie linki gazu z Forda (Scorpio?). W ten oto sposób mamy „jedyny taki zobacz od konesera tylko poważne oferty”. Wiadomo - brak punktów przestankowych, bo „zżerają” znaki...
Przy wielokrotnym przykręcaniu i odkręcaniu jednej ze śrub trzymającej jednocześnie rurkę podciśnienia i chwyt modulatora, sam chwyt niestety poddał się ze starości. Trzeba było dorobić nowy.
Tu już widać jak zamontowany jest nowy chwyt z rurką podciśnienia.
Nie mogło być inaczej - cynkujemy! Dużo i namiętnie!
Zasadniczo mam jakiś problem - do tego silnika był jakiś alternator (prawdopodobnie z jakiejś Kolonii V6) z dość chałupniczym bracket’em, ale, kierując się dobrem mojego wzroku, postanowiłem pójść drogą mocowania oryginalnego. Przekonywałem Marcina tym, że można kupić za śmieszne pieniądze alternator po regeneracji w oryginalne mocowanie i nie ma sensu regenerować tego co mam (swoją drogą możecie zobaczyć go obecnie w Alfie, którą robi Marcin). Ja, tymczasem, postanowiłem ten nowy alternator rozebrać. Zasadniczo jest ze mną jakiś problem...
Co się dało pomalowałem w jedyny, słuszny kolor.
Kupiłem zestaw do mocowania tegoż alternatora, niestety bez tulei dystansowej, ale od czego się ma tokarkę (znaczy Marcin ma, ale to już jest inna sprawa :) ).
Ocynkowane, malowane na mokro i proszkowo części były gotowe na składanie.
Efekt końcowy jest całkiem obiecujący.
Na powyższym zdjęciu widać, że wytoczyłem sobie dwie tulejki, a do alternatora potrzebna jest tylko jedna. Po co mi druga? Chciałbym by to auto miało wspomagane wszystko (będę chyba musiał zmienić znaczek na ten z Lincolna chyba...), więc mamy automat, planuję też wspomaganie hamulców i kierownicy. Właśnie ta tulejka ma pomóc założyć już nieoryginalnie mocowaną pompę, ale która bywała w tych silnikach, jednak bezsensem, w tym przypadku, byłoby ciągnięcie jej ze Stanów. Po prostu zajrzeliśmy głębiej do kosza części Ford’a i, dzięki koledze Darkowi z Wrocławia (tak, tego od pokryw), miałem z czego zrobić i pompę, i bracket do niej.
Moja niecierpliwość znowu wzięła górę - nie mam zdjęć z rozbiórki, ale nic tu specjalnego nie znalazłem. Ot, zwykły Saginaw.
Tu już po rozbiórce i z pomalowanym mocowaniem.
Pompa była w na tyle ładnym stanie że kupiłem tańszy zestaw naprawczy bez panewki (te oszczędności pewnie na mnie się odbiją :) ).
Szybko poszło i można podziwiać podziwiać efekt końcowy zarówno samej pompy...
...jak i już wszystkich „akcesoriów”. Pomalowałem też koła pasowe by wyglądały na bardziej „koszerne” (mogłem pomalować też to z alternatora w sumie...)
Ogólnie to takie przemyślenie na sam koniec - nie wiem czy zostanie ta pompa wspomagania na tym mocowaniu i w tym miejscu - mocowanie może być za wiotkie, no i zakres regulacji zbyt słaby... Dochodzi jeszcze zbytnia bliskość „pleców” pompy do przodu głowicy, mogę mieć problemy z dobraniem przewodu. Czas pokaże... Jak wszystko dobrze pójdzie to najwyżej dołożę jakiś suport od tyłu pompy.
Czuwaj!
Postanowiłem wykonać kilka elementów by podtrzymać klimat w jakim budowany jest cały ten zestaw. Zacząłem od wykonania mocowania na cewkę zapłonową (wiem, wiem - miejsce dość ryzykowne).
Jednak to wszystko nie miałoby sensu bez podciśnień - sterującego wyprzedzeniem zapłonu oraz skrzynią. Nadal podtrzymujemy klimat, więc użyjemy trochę sztywnych rurek.
Blichtru nie ma końca - wszystko pięknie ocynkowane.
No i jest też legitnie - do produkcji mocowania cewki posłużyło mi chyba mocowanie linki gazu z Forda (Scorpio?). W ten oto sposób mamy „jedyny taki zobacz od konesera tylko poważne oferty”. Wiadomo - brak punktów przestankowych, bo „zżerają” znaki...
Przy wielokrotnym przykręcaniu i odkręcaniu jednej ze śrub trzymającej jednocześnie rurkę podciśnienia i chwyt modulatora, sam chwyt niestety poddał się ze starości. Trzeba było dorobić nowy.
Tu już widać jak zamontowany jest nowy chwyt z rurką podciśnienia.
Nie mogło być inaczej - cynkujemy! Dużo i namiętnie!
Zasadniczo mam jakiś problem - do tego silnika był jakiś alternator (prawdopodobnie z jakiejś Kolonii V6) z dość chałupniczym bracket’em, ale, kierując się dobrem mojego wzroku, postanowiłem pójść drogą mocowania oryginalnego. Przekonywałem Marcina tym, że można kupić za śmieszne pieniądze alternator po regeneracji w oryginalne mocowanie i nie ma sensu regenerować tego co mam (swoją drogą możecie zobaczyć go obecnie w Alfie, którą robi Marcin). Ja, tymczasem, postanowiłem ten nowy alternator rozebrać. Zasadniczo jest ze mną jakiś problem...
Co się dało pomalowałem w jedyny, słuszny kolor.
Kupiłem zestaw do mocowania tegoż alternatora, niestety bez tulei dystansowej, ale od czego się ma tokarkę (znaczy Marcin ma, ale to już jest inna sprawa :) ).
Ocynkowane, malowane na mokro i proszkowo części były gotowe na składanie.
Efekt końcowy jest całkiem obiecujący.
Na powyższym zdjęciu widać, że wytoczyłem sobie dwie tulejki, a do alternatora potrzebna jest tylko jedna. Po co mi druga? Chciałbym by to auto miało wspomagane wszystko (będę chyba musiał zmienić znaczek na ten z Lincolna chyba...), więc mamy automat, planuję też wspomaganie hamulców i kierownicy. Właśnie ta tulejka ma pomóc założyć już nieoryginalnie mocowaną pompę, ale która bywała w tych silnikach, jednak bezsensem, w tym przypadku, byłoby ciągnięcie jej ze Stanów. Po prostu zajrzeliśmy głębiej do kosza części Ford’a i, dzięki koledze Darkowi z Wrocławia (tak, tego od pokryw), miałem z czego zrobić i pompę, i bracket do niej.
Moja niecierpliwość znowu wzięła górę - nie mam zdjęć z rozbiórki, ale nic tu specjalnego nie znalazłem. Ot, zwykły Saginaw.
Tu już po rozbiórce i z pomalowanym mocowaniem.
Pompa była w na tyle ładnym stanie że kupiłem tańszy zestaw naprawczy bez panewki (te oszczędności pewnie na mnie się odbiją :) ).
Szybko poszło i można podziwiać podziwiać efekt końcowy zarówno samej pompy...
...jak i już wszystkich „akcesoriów”. Pomalowałem też koła pasowe by wyglądały na bardziej „koszerne” (mogłem pomalować też to z alternatora w sumie...)
Ogólnie to takie przemyślenie na sam koniec - nie wiem czy zostanie ta pompa wspomagania na tym mocowaniu i w tym miejscu - mocowanie może być za wiotkie, no i zakres regulacji zbyt słaby... Dochodzi jeszcze zbytnia bliskość „pleców” pompy do przodu głowicy, mogę mieć problemy z dobraniem przewodu. Czas pokaże... Jak wszystko dobrze pójdzie to najwyżej dołożę jakiś suport od tyłu pompy.
Czuwaj!