Po odnowieniu całego osprzętu jestem już na ostatniej prostej do skończenia silnika. Został mi praktycznie tylko dolot. Działam zatem. Najpierw założyłem odnowioną puszkę odmy z zaworkiem.

Potem zabrałem się za kolektor dolotowy. Tu muszę przełożyć króćce ze starego kolektora. Przypominam, że nowy jest dopasowany do głowicy, dlatego je zamieniam.

Przełożyłem króćce. Z nimi zawsze jest stres, bo albo się je odkręci, albo urwie. Tu udało się odkręcić. Przy przykręcaniu podobnie - żeby były w odpowiedniej pozycji, trzeba je naprawdę mocno przykręcić - w zasadzie na granicy urwania. Tu się prawie udało. Prawie, bo dwa przykręciły się bez problemów, ale jeden (ten po prawej) nawet nie chciał się zacząć wkręcać - gwinty były niedużo, ale uszkodzone. W końcu udało mi się to jakoś nagwintować i wkręcić.

Jeszcze jedna rzecz jest do zrobienia w tym kolektorze. Od dołu był w nim kiedyś wkręcony termiczny zawór podciśnienia (wczesna ekologia) Znalazłem odpowiedni korek i wkręciłem. Oprócz skręcenia go z uszczelniaczem do gwintów, przeszlifowałem płaszczyznę pod korkiem na szlifierce taśmowej i dałem tam uszczelkę miedzianą. Raczej nie chcę, żeby to ciekło :).

Potem już mogłem przykręcić kolektor na miejsce.

Przygotowałem też odnowiony mechanizm łączący linkę gazu z przepustnicą. Po prawej jest na końcu pręta plastikowa spinka, która na szczęście jest cała. Tu, gdzie mam palec, powinna być metalowa spinka, ale niestety jej nie było. I nie byłem w stanie jej znaleźć nigdzie... Póki co będzie tak, jak przyjechało - na srytytkę.

Potem założyłem i podłączyłem gaźnik i wszystkie rurki chłodzenia i podciśnienia.

Pierwsze uruchomienie poszło zaskakująco gładko - silnik odpalił praktycznie od strzała. Nawet nie musiałem kręcić zapłonem. Potem 20 minut z 2000obr/min, żeby ułożyć wałek rozrządu i gotowe. Następne uruchomienie to już po to, żeby go dokładnie wyregulować. Ustawiłem zapłon i wolne obroty. Ale bardzo falują... okazało się, że rurka podciśnienia idąca do odmy postanowiła przy trzecim odpaleniu pęknąć, robiąc piękną nieszczelność. Po wymianie jej na nową udało mi się ustawić równe wolne obroty. Później jeszcze podkręciłem nieco obroty ssania.

Przed odjazdem jeszcze się okazało, że trzeba podregulować sprzęgło po wymianie łożyska. Capri do domu dojechał bez problemów, Michał wysłał smsa, że wszystko jest ok, jeździ dobrze i jest zadowolony. To ja też :).

Potem zabrałem się za kolektor dolotowy. Tu muszę przełożyć króćce ze starego kolektora. Przypominam, że nowy jest dopasowany do głowicy, dlatego je zamieniam.

Przełożyłem króćce. Z nimi zawsze jest stres, bo albo się je odkręci, albo urwie. Tu udało się odkręcić. Przy przykręcaniu podobnie - żeby były w odpowiedniej pozycji, trzeba je naprawdę mocno przykręcić - w zasadzie na granicy urwania. Tu się prawie udało. Prawie, bo dwa przykręciły się bez problemów, ale jeden (ten po prawej) nawet nie chciał się zacząć wkręcać - gwinty były niedużo, ale uszkodzone. W końcu udało mi się to jakoś nagwintować i wkręcić.

Jeszcze jedna rzecz jest do zrobienia w tym kolektorze. Od dołu był w nim kiedyś wkręcony termiczny zawór podciśnienia (wczesna ekologia) Znalazłem odpowiedni korek i wkręciłem. Oprócz skręcenia go z uszczelniaczem do gwintów, przeszlifowałem płaszczyznę pod korkiem na szlifierce taśmowej i dałem tam uszczelkę miedzianą. Raczej nie chcę, żeby to ciekło :).

Potem już mogłem przykręcić kolektor na miejsce.

Przygotowałem też odnowiony mechanizm łączący linkę gazu z przepustnicą. Po prawej jest na końcu pręta plastikowa spinka, która na szczęście jest cała. Tu, gdzie mam palec, powinna być metalowa spinka, ale niestety jej nie było. I nie byłem w stanie jej znaleźć nigdzie... Póki co będzie tak, jak przyjechało - na srytytkę.

Potem założyłem i podłączyłem gaźnik i wszystkie rurki chłodzenia i podciśnienia.

Pierwsze uruchomienie poszło zaskakująco gładko - silnik odpalił praktycznie od strzała. Nawet nie musiałem kręcić zapłonem. Potem 20 minut z 2000obr/min, żeby ułożyć wałek rozrządu i gotowe. Następne uruchomienie to już po to, żeby go dokładnie wyregulować. Ustawiłem zapłon i wolne obroty. Ale bardzo falują... okazało się, że rurka podciśnienia idąca do odmy postanowiła przy trzecim odpaleniu pęknąć, robiąc piękną nieszczelność. Po wymianie jej na nową udało mi się ustawić równe wolne obroty. Później jeszcze podkręciłem nieco obroty ssania.

Przed odjazdem jeszcze się okazało, że trzeba podregulować sprzęgło po wymianie łożyska. Capri do domu dojechał bez problemów, Michał wysłał smsa, że wszystko jest ok, jeździ dobrze i jest zadowolony. To ja też :).