Projekt ruszał się do przodu bardzo niemrawo, bo co i raz coś wyskakiwało... ale po kolei.
Rafał dostarczył kolektor dolotowy, który miałem użyć. Chciałem spasować kanały dolotowe do uszczelki, tak jak w głowicach. Sęk w tym, że to kolektor od 2.3, a nie od 2.8 i kanały są na dzień dobry zdecydowanie za małe. Dobra, zacznijmy od pomalowania sprayem.



Po przyłożeniu uszczelki widać jak wiele trzeba materiału zebrać. I nie jest to tylko z wierzchu, powiększenia wymaga praktycznie cały kanał, ile się tylko sięgnie do środka frezem.



Tak to wygląda po odrysowaniu.



I wstępnie frezowane. Tak jak głowice szły lekko, bo frez ładnie wybierał żeliwo, tak aluminium zaczęło zapychać frez i nic się nie dawało zrobić. Dopiero po zakończeniu frezowania podłapałem trick, żeby się alu nie czepiało freza, muszę to sprawdzić w praktyce. Całe frezowanie tego kolektora natomiast robiłem Dremelem przy jakiś 6-7 tysiącach obrotów, bo szybsze powodowały zapychanie freza.



Po wyfrezowaniu dość sporej ilości aluminium z kolektora (Rafał sporo pomógł, bo mnie już nerwy puszczały) przykręciłem go do silnika. Jeszcze uszczelka kolektora wymagała modyfikacji.
Brakowało nadal kilku elementów, które mogłem pozyskać ze starego silnika. W tym celu Rybaak przyjechał autem na wyjęcie silnika.





Korzystając z okazji miałem jeszcze wymienić gumy mocujące przednie zawieszenie w karoserii na poliuretany.





Potem mogłem wrzucić silnik. Tu już leży przygotowany do podniesienia.



Okazało się, że kolektory wydechowe są tak zbudowane, że w samochodzie nie ma jak ich odkręcić - nie ma miejsca na podejście z kluczem. Dlatego przykręciliśmy je do silnika jeszcze na zewnątrz. To i tak nie było proste, bo konstruktor nie przewidział miejca na nakrętki. Nakrętki się po prostu nie mieściły obok rur... A co dopiero nasadka. Dlatego najpierw zostały założone podkładki (w ilościach większych niż standardowe) a dopiero potem przykręcone nakrętki. Całość została owinięta nowym bandażem termicznym.



Potem mogłem już włożyć silnik. Tryumfująca mina jest?



Włożony i przykręcony gdzie trzeba.



Kolejnym krokiem była wymiana poduszki skrzyni biegów.



Po bardzo długiej (zawaliłem kilka terminów) i nierównej walce udało mi się poskładać brakujące kawałki układanki. Auto broniło się przed zakończeniem prac jak mogło...



Na początku użyłem starej sztuczki, czyli resztek aparatu zapłonowego + wiertarki do uruchomienia pompy oleju i nasmarowania całego silnika. Potem uruchomienie silnika i 20 minut przy 2000 obr/min żeby ułożyć wałek rozrządu. Po tym czasie zdjąłem pokrywy zaworów, dokręciłem głowice i kolektor dolotowy, a następnie sprawdziłem regulację zaworów.



Niestety silnik nie chodził tak jak trzeba. Kichał, prychał, nie chodził na wszystkie cylindry... Było kilka powodów, głównie związanych z gaźnikiem i aparatem zapłonowym. Gaźnik od pojemności 2.0 (mający być tymczasowo) był totalnie przeregulowany i zalewał silnik. Do tego iskra występowała losowo. W końcu wkurzony wyjąłem aparat zapłonowy i świece i kręciłem tym luzem nad silnikiem. Wyszło co następuje - w środku aparat ciężko chodzi, na moje oko nie działa żaden mechanizm przyśpieszania/opóźniania zapłonu - ani podciśnieniowy, ani odśrodkowy. Przerywacz miał za małą przerwę. Ogólnie iskra w końcu została przeze mnie przywrócona, ale była bardzo, bardzo słaba. Na koniec urwał się, przetarty już mocno, kabelek przy aparacie zapłonowym. To przeważyło szalę - zamiast odbudowywać to, co jest, złożę Rafałowi nowy aparat, już nie z przerywaczem, a bezstykowy, do tego doda się moduł, cewkę i wiązkę i zrobię nowy układ. Być może to wreszcie pozwoli na uruchomienie tego draństwa :)