W międzyczasie, jak czekam na powrót części ze szkiełkowania czy cynkowania, ogarniam drobiazgi. Na przykład dźwigienki zaworowe.



Żeby to dobrze domyć, trzeba je rozłożyć.



Po umyciu mogę sprawdzić w jakim są stanie.



Niestety, ośki w kilku miejscach zaczęły się już przycierać.



Podobnie niektóre dźwigienku.



Nie są to duże przytarcia ale jednak. Wybrałem jedną ośkę jako ta lepszą, bo nie miała dużo takich rys, do niej przeznaczyłem najlepsze dźwigienki. Przynajmniej jedna będzie dobra. Potem odwróciłem ośki do góry nogami, żeby pracowały w nowych, nie wytartych miejscach. Przetarcia lekko spolerowałem, żeby nie psuły dalej dźwigienek. Póki co wystarczy. Właściciel jest świadomy, że wypadałoby przynajmniej jeden komplet wymienić, ale nie chce tego na razie robić.



Potem rozłożyłem jeszcze aparat zapłonowy. Podejrzewam, że do malowania silnika nikt go nie wyjął. Co w sumie jest nawet bardziej zgodne z oryginałem, niż to, co ja zrobię :). W fabryce silnik był malowany po całości, i bardzo często na aparacie są ślady lakierowania bloku. Tak jak tu...



Rozłożyłem trochę aparat.



Zębatka nie chciała za bardzo zejść, co w sumie rzadko się zdarza. W środku jednak nie było strasznie, więc wrzuciłem to w całości do odrzewiacza, a potem umyłem i nasmarowałem. Obudowę doczyściłem i pomalowałem.



Następnie wszystko złożyłem. Części są w dobrym stanie, nie było sensu tu nic wymieniać.



Ocynkowane zostały tylko części stalowe i już.