Głowica już wstępnie przygotowana, niedługo będziemy ją składać.



Najpierw jednak włożę do bloku nowe popychacze zaworów.



Popychacze oczywiście zostały najpierw nasmarowane smarem montażowym.



Przygotowałem wszystkie części składowe głowicy. Stare zostały tylko odlew głowicy i zawory, reszta jest nowa, z zestawu Comp Camsa. Sprężyny zaworowe są podwójne, wewnętrzna część jest sprężyną mającą za zadanie wytłumić drgania układu przy wyższych częstotliwościach, czyli zapobiec pływaniu zaworów przy wyższych obrotach. Stawia to oczywiście większy opór dla układu rozrządu. Ponieważ pierwsze 20 minut pracy silnika z nowym wałkiem i popychaczami (zwłaszcza takimi, bez rolek) jest kluczowe dla ich ułożenia, to złożę sprężyny bez ich wewnętrznej części, żeby opór był mniejszy. Po 20 minutach pracy rozepniemy sprężyny i założymy brakujące elementy.



Założyłem nowe uszczelniacze i zacząłem składać sprężyny. Zawory przed włożeniem nasmarowałem olejem.



Gotowe.



Tak to wygląda gotowe do założenia.



Fajne jest to, że uszczelki są identyczne, nie ma lewej i prawej.



Dyra kupił zestaw śrub do głowicy i oczywiście okazało się (podobnie jak z Blazerem), że komplet oznacza komplet na głowicę, a nie na silnik... Dlatego na razie jedna głowica będzie przykręcona starymi śrubami, zanim Dyra nie zamówi nowych. Wymienimy je razem z dokładaniem sprężyn zaworowych.



Na początek położyłem głowicę na miejsce i załapałem dwiema śrubami.



Następnie przykręciłem wszystkie śruby. Trochę głupio się to dokręca, bo najpierw dość małym momentem, a potem o określony kąt. Łatwiej by było dokręcić na określony moment.



Cała reszta układu rozrządu jeszcze utytłana po rozłożeniu.



I po sporej ilości pracy włożonej przez Dyrę, umyta, gotowa do składania.



Wszystko przesmarowane, złożone, zawory wyregulowane (a właściwie, bo popychacze są hydrauliczne, ustawione wstępne naprężenie popychaczy).



Oryginalny, żeliwny kolektor dolotowy został nieczule pożegnany, a na jego miejsce wjechał Edelbrock Performer. Tu już po szkiełkowaniu i pomalowaniu podkładem. Sęk w tym, że środkowe dwie śruby mocujące z każdej jego strony, na przestrzeni lat zmieniały swoje kąty w głowicach, no i oczywiście ten musi nie pasować... Śrub nie da się nawet włożyć.



Teraz już pasują. Sokole oko dojrzy, że środkowe otwory są teraz w kształcie fasolek.



Kolektor dolotowy pomalowałem na czarno, żeby pasował do reszty silnika i zająłem się harmonic balancerem.



A następnie pokrywami zaworów, żeby już silnik zamknąć od góry.



Tak to fajnie wygląda z przodu.



Następnie dorobiłem podkładki pod te środkowe śruby kolektora dolotowego. Wytoczyłem odpowiednią tulejkę z dużej śruby i pociąłem ją pod odpowiednim kątem. Jako, że nie zdążę przed oddaniem silnika dać tych podkładek do ocynku, to chociaż je pomaluję, żeby od razu nie zardzewiały.



Teraz mogłem przykręcić już kolektor dolotowy.



I zbliżenie na śrubę z dorobioną podkładką, chociaż i tak niewiele widać.



Ostatnie foty silnika na stojaku, przed oddaniem.





I już na przyczepie, tuż przed wywiezieniem, silnik zdjęty ze stojaka odsłonił swoją tylną część, więc mogłem zainstalować ostatnie dwa broki. Brok wałka rozrządu i zaślepki kanałów olejowych założone były już wcześniej.