Historia tego silnika jest raczej burzliwa. Michał zadzwonił do mnie z pytaniem, czy nie zajmę się jego Mercruiserem, czyli w tym przypadki dieslem VM-a (wszyscy mechanicy uciekają z przerażeniem) z łódki widocznej poniżej.



Łódka jest remontowana tu i ówdzie swoją drogą oczywiście.



Ja oczywiście grzecznie odmówiłem. Michał jednak był trochę uciążliwy dzwoniąc co jakiś czas i żaląc się, że mechanik, który miał robić remont silnika co i raz podwyższał prognozy kosztowe za tą samą robotę. Mając dosyć stalkera w końcu się zgodziłem przyjąć ten silnik do siebie. Przyjechało to coś ze zdjęcia, bez głowic, zapyziałe, z jednym tłokiem przytartym i tym jednym cylindrem w ogóle wyjętym z bloku. Tak, tu są wyjmowane tuleje.



Dokładnie tak to wygląda. Cała instalacja jest przy silniku, większość osprzętu też.



Silnik ma całą plątaninę rurek z olejem, cieczami itp dookoła. Widać brak piątej (tak, piątej, silnik jest pięciocylindrowy) tulei cylindra.



I widok z góry.



Głowice przed. Po zdjęciu przez poprzedniego mechanika były zrobione na gotowo.



Widać też turbinę i wymienniki ciepła/intercooler. Turbina też przyjechała do mnie już zrobiona w jakimś zakładzie regenerującym turbo.



I reszta - po lewej kolektor dolotowy.



Silnik jest ciężki niezmiernie. Zaczęliśmy od ogołocenia go z osprzętu. Z tej strony została pompa wtyskowa. Co ciekawe, paliwo do niej podaje mała pompka paliwa bardzo zbliżona do takich z silników benzynowych z gaźnikiem.



Z przodu jest też dodatkowa pompa cieczy, mosiężna, do pompowania zewnętrznej wody przez wszystkie wymienniki ciepła.



Po prawej stronie silnika zdjęliśmy tez większość rzeczy. Został rozrusznik i drobiazgi.



Są też łapy silnika. Wszystko w stanie... powiedziałbym łodziowym.



Wyjście napędu z silnika kończy się elementem gumowym (tłumikiem pulsów silnika) z wieloklinem w środku. Wieloklin był już trochę zjechany, docelowo została tu założona nowa część.



O tak to wygląda zdjęte. Ten element z gumą (po lewej u dołu) przykręcony jest do tego dziwnego dużego elementu (po prawej w rogu, ucięty na zdjęciu), a całość do koła zamachowego.



Z przodu koło pasowe wygląda na to, że przyjęło na siebie upadek całego silnika i jest wyszczypane.



Przykręcone jest centralną nakrętką, dość mocno. Potem też nie jest łatwo, bo jest na wale mocowane na stożek. Nie było łatwo to poruszyć, ale w końcu się odkleiło.



Przód silnika, zdjęcie obrócone. Po prawej jest dół silnika, widać wystający wał korbowy. Potem skrajny lewy otwór to miejsce na pompę wody, środkowy to wyjście napędu na pompę wody zewnętrznej, górny otwór to dostęp do koła zębatego pompy wtryskowej.



Pokrywa zdjęta. W środku niespodziewanie czysto.



Zdjęta miska olejowa. Silnik (nienawidzony przez wielu) jest bardzo fajnej konstrukcji. Wał korbowy ma panewki umiejscowione w dużych, okrągłych elementach, skręcanych z dwóch połówek. Te okrągłe części, już po założeniu na wał, wsuwa się w ich gniazda w bloku. Konstrukcja bardzo mocna. Bardzo fajny pomysł.



Od góry wyjęliśmy wszystkie tłoki.



Wał w stanie idealnym.



Zbiór części urósł niesamowicie. Oprócz tłoków mamy też popychacze, pompę oleju, smok...



Powiesiłem silnik na stojaku, żeby było wygodniej nim się zajmować.



A niedługo później go zdjąłem :). Po odkręceniu śrub trzymających te okrągłe elementy wału korbowego, wał wyciąga się z bloku do tyłu - pierwsza panewka główna jest wbita w blok, nie składa się z dwóch połówek.



Wyjście tylne wału ma jednocześnie panewkę oporową. Na końcu wału, pod kołem zamachowym, jest ta mała, okrągła podkładka dystansowa.



Pierwsza panewka wału jest w idealnym stanie. Plamy to tylko przebarwienia.





I na koniec jeszcze zdjęcie jak wygląda tuleja cylindra wyciągnięta z bloku.