Zacząłem zdejmować farbę z miski olejowej (była podrapana), ale potem stwierdziłem, że jednak muszę ją mieć pomalowaną proszkowo - to jest najniższy element silnika, narażony na wodę, obtarcia, niech ma odporną powłokę. Dlatego przygotowałem zabezpieczenie miski do piasku.



Patrzyłem na silnik i patrzyłem, i jakoś nie mogłem się przekonać do czarnego bloku i aluminiowych głowic. Udało mi się przekonać Grześka do innego koloru - Chevy Orange (dla zainteresowanych - RAL 2002). Przy czym nie do końca miałem dobry pomysł na zabezpieczenie go do malowania, więc zainspirowałem się sposobem amerykanów - pomalowałem silnik złożony. Trochę oszukiwałem, bo kolektor dolotowy pomalowałem wstępnie jeszcze jak był oddzielnie od silnika - ma dużo zakamarków. Miska olejowa już widać, że jest gotowa, tylko zawinięta w folię. Najśmieszniejsze jest to, że te wszystkie szpanerskie aluminiowe części, które zazwyczaj krzyczą do postronnych osób "patrz, jaka jestem droga", będą wszystkie pomalowane w kolor silnika i będą udawały standardowe, tańsze graty :).



Drugim odstępstwem od amerykańskiej szkoły malarstwa silnikowego był fakt, że oni malują rzeczywiście poskładany silnik, a ja tylko przyłapałem poszczególne części na dwie śruby każda. Ja jakoś nie lubię pomalowanych w kolor silnika śrub...



Po wyschnięciu farby zdjąłem wszystkie części z powrotem.



Wszystko ładnie pomalowane. Widać nawet, że były zaklejone taśmą porty wydechowe w głowicy, a taśma była wycięta od kształtu uszczelek.



Ze śrubkami silnika miałem mały problem - każda była inna. A to ARP czarny, a to ARP nierdzewny, a to jakiś ocynk srebrny, żółty, oksydacja... Totalny bałagan. Dlatego ostatecznie zostaną wszystkie śruby czarne, poza tymi, co są nierdzewne, bo ich po prostu szkoda. Ale zanim śrubki wrócą z oksydacji, to mogę poskładać tylko to, co ma śruby już gotowe. Na pierwszy rzut idzie pokrywa rozrządu.



Przykręciłem pokrywę ze wskaźnikiem. W wale widać gwint pod przyrząd do zakładania harmonic balancera. I nie patrz na zacieki... :)



No i zakładam właśnie rzeczoną część.



Za każdym razem mam problem z odkręceniem tego gwintu z wału korbowego. Tym razem problem był większy, więc postanowiłem go rozwiązać raz a dobrze - naciąłem miejsce pod śrubokręt płaski. Nacięcie jest oczywiście we fragmencie przyrządu, nie części silnika.



Następnie jest kolej pompy wody. Nawet ma nowe śruby, niestety nierdzewne, nie czarne :)



Przykręcona pompa wody. Głowice już na miejscu, ale jeszcze ich nie przykręcałem.



Miska olejowa sprawdzona jeszcze raz, czy nie został w niej śrut z piaskowania. Musi być idealnie czysta.



Na bloku już założone poszczególne fragmenty uszczelki miski.



Miska olejowa przykręcona. Założyłem też poduszki silnika.



Przykręciłem też adapter filtra oleju i sam filtr.



Zabrałem się za śruby głowic. Dość niewdzięczna robota, bo jest ich aż 17 sztuk, z czego prawie wszystkie muszą być wkręcone z użyciem uszczelniacza do gwintów.



Ponad pół godziny trwa przykręcenie jednej głowicy.



Po przykręceniu obydwu głowic włożyłem popychacze zaworowe.



Przymierzyłem kolektor dolotowy, żeby wiedzieć jaki jest odstęp między nim, a blokiem. W zestawie uszczelek są i uszczelki na to miejsce, ale ciekną :). Dlatego najpewniej jest zrobić tak, jak i fabryka robiła - położyć tu uszczelniacz do silników (nie silikon).



O właśnie tak. Uszczelki między głowice i kolektor też już na miejscu.



Kolektor przykręcony. Większość jego śrub jest bardzo trudno przykręcić, bo są w głupich miejscach.



Włożyłem na miejsce drążki popychaczy zaworowych.



Zabrałem się też trochę za osprzęt. Żeby to wszystko fajnie wyglądało, cały osprzęt silnika będzie pomalowany na czarno. Zacznijmy od pompy paliwa.



Rozłożyłem ją na części.



A następnie pomalowałem i złożyłem.



Potem przykręciłem na miejsce. Widać, że i świece przykręciłem.



Przygotowałem też czujnik ciśnienia oleju.



I pomalowałem go, razem z króćcem, do którego się go przykręca.



Całość wkręciłem na miejsce, używając uszczelniacza do gwintów.



Tak wyglądał rozrusznik (w sumie nieźle, jest właściwie nowy).



Zacząłem go rozkręcać.



I dość skutecznie rozkręciłem go na wiele kawałków :).



Wszystkie widoczne na zewnątrz części pomalowałem na czarno.



Następnie złożyłem z powrotem te puzzle w rozrusznik. Póki co nie przykręcam go do bloku, bo nie mam jeszcze do niego śrub gotowych.



Aparat zapłonowy też jest śliczny, nowy, ale nie pasuje do mojej koncepcji silnika. Zdjąłem z niego części, które nie będą malowane.



Billet aluminium daje nam +20 do zajebistości na dzielni. Pa, pa, naklejko. Zrobiłem zdjęcie tylko po to, żeby PN zachować na przyszłość.



Fragment korpusu aparatu, który będzie widoczny po zamontowaniu, też będzie czarny. Na razie podkład epoksydowy.



I już gotowy na miejscu.