Znowu V6, znowu Ford :) Tym razem dla lekkiej odmiany jest to silnik z Forda Sierry pierwszej generacji, wciąż na mechanicznym wtrysku (k-jet). Silnik był w szlifierni, której nie znam, tam miał robione szlify itd. Do mnie trafił wstępnie umyty i pomalowany, muszę go "tylko" poskładać.



Blok widoczny na poprzednim zdjęciu muszę teraz uzupełnić o wszystko to, co znajduje się w tych skrzynkach. Łatwizna :)



Pierwsza rzecz, którą trzeba zrobić z umytym silnikiem, to... umyć go znowu. Od spodu widać sporo śladów po starym oleju i innych brudów.



Po zdjęciu zaślepki mechanicznej pompy paliwa (w k-jetcie jest elektryczna, a zamiast mechanicznej jest po prostu płytka stalowa) widać, że w kanałach olejowych zostało po szlifach trochę opiłków. Dlatego składanie silnika "w ciemno" po odebraniu ze szlifierni nie jest najszczęśliwszym pomysłem :).



Silnik został spsikany specjalnym preparatem do usuwania starych, tłustych osadów.



To wszystko, co spłynęło z bloku. Niby niedużo, ale szkoda takie coś zostawiać w silniku.



Po umyciu tym preparatem silnik bardzo szybko rdzewieje (wręcz w oczach), więc blok został wrzucony do myjki warsztatowej i przemyty preparatem na bazie czegoś ropopochodnego. Dzięki temu mógł wyschnąć bez błyskawicznego zardzewienia. Dla pewności został wysmarowany wszędzie świeżym olejem silnikowym. Sęk tylko w tym, że farba była położona bez podkładu i trochę spłynęła... ale to już ma właściciel silnika poprawić po odebraniu całości.





Miska olejowa też była domyta, ale jak widać zawsze coś można poprawić.



Ten stopień czystości jest już akceptowalny :).



Podobnie została doczyszczona pokrywa rozrządu.