Takie coś do mnie przyjechało... a nie. Jednak nie. Takie coś kupił znajomy. Ładne nawet.
Silnik, pod nawet nie tak dużym kłębowiskiem kabelków, to Small Block Chevroleta, tu w wydaniu TPI, czyli Tuned Port Injection. Czyli te aluminiowe rury na górze :). Ale wiesz, co oznacza, że to jest z Corvetty? Że to jest ten wzmocniony! Ale na serio, to akurat silnik tu będący ma oznaczenie L98, ma 245hp i 468Nm. Czyli na serio jest mocniejszy od standardu dla osobówek Chevroleta z tamtego rocznika. Pewnie kwestia wałka, czy tłoków, ale ma też na przykład aluminiowe głowice.
No dobra, ale skoro taki fajny, to co on u mnie w ogóle robi? No właśnie... Właściciel mi go przywiózł w postaci bloku z głowicami, ale z wyjętym wałem korbowym. Żeby nie dźwigać, to od razu zdjęliśmy głowice i w garażu znalazło się takie coś.
Wygląda mniej imponująco niż w samochodzie, prawda? Do tego mam całą resztę...
I trochę drobnicy.
Natomiast główny powód wizyty w Garażu widać tu.
A dokładniej tu. Zatarty na amen jeden czop na wale.
To wiemy już, że wał jest do śmieci, ale po ocenie całej reszty stwierdziłem, że nie ma co robić pełnego remontu. Wałek rozrządu w bardzo dobrym stanie, gładzie cylindrowe praktycznie nie zużyte. Pewnie Corveta była jeżdżona tylko do kościoła.
No to organizujemy cały proces przeglądu, czyszczenia i składania całości. Głowice oczywiście oddam do szlifierni do sprawdzenia.
Tymczasem wykręcam z nich co się da.
Tak nie oddam do szlifierni, bo sprężyny są im do niczego niepotrzebne.
Wszystko rozłożone, wykręciłem też śruby trzymające dźwigienki zaworowe.
Zawory spięte srytytkami, żeby nie wypadły.
Kolektor dolotowy ma fajną konstrukcję, bo da się odkręcić blachę od spodu.
Mimo to zdziwienie - spodziewałem się tu zapieczonego oleju, a jest bardzo czysto.
Z wierzchu też wykręciłem ile się dało. Zawór EGR... Oj, nieprzychylnie się na niego spojrzałem. W tych silnikach i tak nic nie daje, a tylko komplikuje konstrukcję.
Wykręciłem też króćce, czujniki i takie tam. Co ciekawe, kolektor i głowice są aluminiowe, a kolanko termostatu, chyba łatwiejsze do wykonania, jest jednak żeliwne.
Przejrzałem też rury dolotu, wykręcając jakieś zabłąkane śrubki, zdejmując uszczelki...
Jest też listwa paliwowa.
Ma trochę pokombinowane te fabryczne rurki.
Rozkręciłem to, żeby łatwiej było umyć i odnowić.
Z silnikiem jest też cały osprzęt. Tu widać pompę wspomagania.
Odkręciłem wspornik do odnowienia. Koła pasowego zdjąć na razie nie dałem rady, później się tym zajmę.
Jest też napinacz paska. Widać po wsporniku, że jakąś przygodę już kiedyś przeszedł, bo jest spawany.
I rozkręcone.
Lecę dalej, po kolei. Pompa wody. też aluminiowa. Bywały żeliwne bardzo często.
Też rozkręciłem.
I kolejna część, która budzi u mnie kontrowersje. Pompa powietrza, do dmuchania w wydech. Co za durny pomysł. To będę chciał wyrzucić. W Stanach nawet były serwisówki wydane prze fabrykę jak to usunąć i dostarczane były naklejki pod maskę, żeby diagności w Kaliforni nie fikali, że drzewka zwiędną. Na naklejce był napis, że mimo usunięcia systemu AIR auto nadal spełnia kalifornijskie normy spalin.
Ale na wszelki wypadek też to rozkręciłem. Może być potrzebne jako kółko pasowe :).
Mam też aparat zapłonowy.
Rozkręciłem co nieco, żeby i z niego śrubki ocynkować, bo zardzewiałe są.
Widać, że ruszany był już wcześniej :).
Jest też airbox z przepustnicą.
Odkręciłem króćce, śrubki i czujniki.
Przepustnicę też.
Wszystkie te czynności poskutkowały uzbieraniem całkiem pokaźnej ilości złomu do ocynkowania.
Kolektory wydechowe są całkiem fajne, nie sa to standardowe żeliwniaki, ale rurowe. Na angielski - nie manifolds, ale headers. Na uwagę zasługują osłony termiczne, które są w świetnym stanie. Zazwyczaj są pogięte i przekorodowane poza wszelką przyzwoitość. To może też wskazywać na dość niewielki przebieg auta.
Osłony zdjęte, będą ocynkowane. W kolektorach wydechowych widać wspawane rureczki do systemu nadmuchu powietrza i recyrkulacji spalin. Mocno, bardzo mocno mnie korci, żeby je wyciąć.
Silnik, pod nawet nie tak dużym kłębowiskiem kabelków, to Small Block Chevroleta, tu w wydaniu TPI, czyli Tuned Port Injection. Czyli te aluminiowe rury na górze :). Ale wiesz, co oznacza, że to jest z Corvetty? Że to jest ten wzmocniony! Ale na serio, to akurat silnik tu będący ma oznaczenie L98, ma 245hp i 468Nm. Czyli na serio jest mocniejszy od standardu dla osobówek Chevroleta z tamtego rocznika. Pewnie kwestia wałka, czy tłoków, ale ma też na przykład aluminiowe głowice.
No dobra, ale skoro taki fajny, to co on u mnie w ogóle robi? No właśnie... Właściciel mi go przywiózł w postaci bloku z głowicami, ale z wyjętym wałem korbowym. Żeby nie dźwigać, to od razu zdjęliśmy głowice i w garażu znalazło się takie coś.
Wygląda mniej imponująco niż w samochodzie, prawda? Do tego mam całą resztę...
I trochę drobnicy.
Natomiast główny powód wizyty w Garażu widać tu.
A dokładniej tu. Zatarty na amen jeden czop na wale.
To wiemy już, że wał jest do śmieci, ale po ocenie całej reszty stwierdziłem, że nie ma co robić pełnego remontu. Wałek rozrządu w bardzo dobrym stanie, gładzie cylindrowe praktycznie nie zużyte. Pewnie Corveta była jeżdżona tylko do kościoła.
No to organizujemy cały proces przeglądu, czyszczenia i składania całości. Głowice oczywiście oddam do szlifierni do sprawdzenia.
Tymczasem wykręcam z nich co się da.
Tak nie oddam do szlifierni, bo sprężyny są im do niczego niepotrzebne.
Wszystko rozłożone, wykręciłem też śruby trzymające dźwigienki zaworowe.
Zawory spięte srytytkami, żeby nie wypadły.
Kolektor dolotowy ma fajną konstrukcję, bo da się odkręcić blachę od spodu.
Mimo to zdziwienie - spodziewałem się tu zapieczonego oleju, a jest bardzo czysto.
Z wierzchu też wykręciłem ile się dało. Zawór EGR... Oj, nieprzychylnie się na niego spojrzałem. W tych silnikach i tak nic nie daje, a tylko komplikuje konstrukcję.
Wykręciłem też króćce, czujniki i takie tam. Co ciekawe, kolektor i głowice są aluminiowe, a kolanko termostatu, chyba łatwiejsze do wykonania, jest jednak żeliwne.
Przejrzałem też rury dolotu, wykręcając jakieś zabłąkane śrubki, zdejmując uszczelki...
Jest też listwa paliwowa.
Ma trochę pokombinowane te fabryczne rurki.
Rozkręciłem to, żeby łatwiej było umyć i odnowić.
Z silnikiem jest też cały osprzęt. Tu widać pompę wspomagania.
Odkręciłem wspornik do odnowienia. Koła pasowego zdjąć na razie nie dałem rady, później się tym zajmę.
Jest też napinacz paska. Widać po wsporniku, że jakąś przygodę już kiedyś przeszedł, bo jest spawany.
I rozkręcone.
Lecę dalej, po kolei. Pompa wody. też aluminiowa. Bywały żeliwne bardzo często.
Też rozkręciłem.
I kolejna część, która budzi u mnie kontrowersje. Pompa powietrza, do dmuchania w wydech. Co za durny pomysł. To będę chciał wyrzucić. W Stanach nawet były serwisówki wydane prze fabrykę jak to usunąć i dostarczane były naklejki pod maskę, żeby diagności w Kaliforni nie fikali, że drzewka zwiędną. Na naklejce był napis, że mimo usunięcia systemu AIR auto nadal spełnia kalifornijskie normy spalin.
Ale na wszelki wypadek też to rozkręciłem. Może być potrzebne jako kółko pasowe :).
Mam też aparat zapłonowy.
Rozkręciłem co nieco, żeby i z niego śrubki ocynkować, bo zardzewiałe są.
Widać, że ruszany był już wcześniej :).
Jest też airbox z przepustnicą.
Odkręciłem króćce, śrubki i czujniki.
Przepustnicę też.
Wszystkie te czynności poskutkowały uzbieraniem całkiem pokaźnej ilości złomu do ocynkowania.
Kolektory wydechowe są całkiem fajne, nie sa to standardowe żeliwniaki, ale rurowe. Na angielski - nie manifolds, ale headers. Na uwagę zasługują osłony termiczne, które są w świetnym stanie. Zazwyczaj są pogięte i przekorodowane poza wszelką przyzwoitość. To może też wskazywać na dość niewielki przebieg auta.
Osłony zdjęte, będą ocynkowane. W kolektorach wydechowych widać wspawane rureczki do systemu nadmuchu powietrza i recyrkulacji spalin. Mocno, bardzo mocno mnie korci, żeby je wyciąć.