Kolejny Saab 96 w garażu. Aż dziwnie. Taka monokultura się robi :). Muszę pomyśleć o innych markach.



Tymczasem do rzeczy, czyli do Saaba. Jest to 96 z 1975 roku. Dość niedawno (z tego, co wiem) kupiony, na północy Szwecji. Stąd dość dobry stan zachowania, nie zardzewiały - jak już północ Szwecji zamarza, to na dobre, nie ma przechodzenia co chwilę przez 0 stopni. Przez to nie solą ulic, tylko sypią żwir. I pełno tego żwiru jest w oponach, nawet do teraz :).



Saab ma kilka rzeczy do zrobienia, jak wymiana gum w zawieszeniach, amortyzatorów itp, ale póki co zaczynamy od małych kroków. Na pierwszy rzut idzie płukanka silnika i wstępne regulacje.



Gaźnik już ktoś kiedyś (ale chyba dość niedawno) wymienił na Webera.



Przy okazji miałem się zająć kilkoma wyciekami. Poci się lekko uszczelniacz przy kole pasowym - ale tylko trochę. Jest mokro przy misce olejowej, ale to trzeba by było wyciągnąć silnik... a silnik pewnie będzie wyciągnięty nieco później, bo jest szansa na porządne lakierowanie samochodu w przyszłości. Zaskakująco największy wyciek jest pomiędzy kolektorem olotowym a blokiem, gdzie zazwyczaj nic nie cieknie. A tu cieknie tak, że podobno robi sporą kałużę podczas postoju na parkingu. Dlatego przeanalizowaliśmy za i przeciw i podjęliśmy z właścicielem decyzję o zajrzeniu najpierw pod kolektor dolotowy.



Pod spodem sporo osadu ze starego oleju.



Przeglądając okolice głowic i czyszcząc je z resztek starej uszczelki, znalazłem gumowe resztki uszczelniaczy zaworowych.



Na jednej głowicy uszczelniacze były plastikowe, i one są ok. Na drugiej, widocznej poniżej, były gumowe, które sparciały i popękały ze starości. Zamiast nich zakładam nowe.



Przy okazji domyłem kolektor dolotowy i wnętrze pokryw zaworów. Przynajmniej kawałek silnika będzie czystszy :).



Przy okazji, skoro i tak aparat zapłonowy był wyciągnięty, wyregulowałem i zapłon i gaźnik. Podobno różnica jest spora w kulturze pracy silnika, więc znowu się cieszę, że drobna regulacja daje dużo frajdy.