Problemy z gaźnikiem postanowiłem rozwiązać w nieco inny sposób. Zajrzałem z wierzchu do aparatu zapłonowego, a tam - widać, że nie jest dobrze. Z wierzchu można jeszcze przeżyć jego wygląd:



Ale sytuacja w środku wskazuje na to, że może on nie pracować poprawnie.



Zacząłem go rozkręcać.



Aż do końca.



Ciężarki opóźnienia zapłonu oraz mechanizm przyśpieszenia zapłonu podciśnieniem stawiały dość spory opór, więc podejrzewam, że nie działało to zbyt dobrze. Po wyczyszczeniu wygląda to wszystko o wiele lepiej, ale też i zaczęło się ruszać. To, co trzeba nasmarowałem i złożyłem w całość.



Właściciel chciał jeszcze wrócić do mechanicznej pompy paliwa, której kiedyś po jakichś pracach nie zamontowano, używając w zamian elektrycznej. Zdjąłem dorabianą zaślepkę pompy (urocza, prada?), dorobiłem uszczelkę i dokupiłem brakujący popychacz. Dobrałem też śruby właściwej długości.



Zdemontowałem przewody paliwowe z elektrycznej pompy. Samą pompę na razie zostawię na wszelki wypadek (odłączę ją oczywiście), gdyby coś się stało z mechaniczną. Potem będzie można ją zdemontować. Filtr paliwa zostaje, bo wygląda na czysty, ale ktoś zakładając go zostawił go tak, jak się kupuje taki filtr.



A ja obciąłem węższe końcówki. Dzięki temu zamiast przelotu o średnicy ledwo 4mm, mamy 6mm. Niby drobiazg...



No. To zamontowałem pompę paliwa, teraz pozamieniam przewody paliwowe.



Nowe podłączenie. Nawet dość schludnie wygląda.



Teraz już mogłem popodłączać wszystko z powrotem. Zdjęcie zrobione kluczem płaskooczkowym nr13, przepraszam.



Podsumowując - łożysko już nie szumi, a samochód po ustawieniu zapłonu i lekkim skręceniu dyszy paliwowej odpala jak Chuck Norris (z półobrotu) i bardzo żwawo jeździ. Zobaczymy jak będzie sprawował się dalej, ale wygląda na to, że problem był bardziej w zapłonie.