Głowice wymagają w sumie pracy - są nieco zapadnięte gniazda zaworowe i podejrzewam, że i prowadnice są do wymiany, ale w tej chwili nie ma na to zni budżetu ani czasu. Krzysztof wziął je do domu i po prostu dotarł zawory do gniazd. Pamiętaj, że ten silnik miał słabą kompresję, więc chcemy to poprawić. Głowice z drugiego silnika były w gorszym stanie. Przy okazji malowania głowic od razu psiknąłem też pokrywki termostatu i nową pompę wody.



Po wyschnięciu głowic umyłem wszystkie ich części składowe.



Zacząłem od montażu uszczelniaczy.



Tylko coś mi się tu nie podoba. Oryginalnie ta głowica miała na obu zaworach uszczelniacze typu "parasolki", a ktoś kiedyś przerobił prowadnice zaworów ssących na uszczelniacze typu simmering. Po nałożeniu uszczelniaczy tak, jak zawsze, do końca, prowadnica rozszerza uszczelniacz, przez co w ogóle by nie działał.



Dopiero po podniesieniu uszczelniacza, albo inaczej - montażu go nie do końca, będzie to poprawnie działało.



Teraz już mogłem składać głowice.



Gotowe do założenia. Na razie trafią na półkę, bo nie mam gotowych tłoków.



Kolektor dolotowy teoretycznie nie wymaga pracy, ale miałem go pomalować, żeby nie straszył na tak ładnym silniku. Podobno były problemy z gwintami śrub mocujących kolanko wodne, a i szczelność tego połączenia nie była taka, jak powinna.



Dlatego zdjąłem kolanko, żey sprawdzić co i jak.



Poprawiłem gwinty i splanowałem obie płaszczyzny.



Potem pomalowałem obie części i zożyłem je razem.



Wreszcie wróciły tłoki z obróbki. Okazało się, że pierwszy rowek na pierścień w każdym z nich był już mocno wyrobiony. Zostały przetoczone pod większy wymiar i odpowiednio dobraliśmy pierścienie. I praktycznie wszystkie pierścienie po sprawdzeniu luzu na zamku nie miały go w ogóle. Wszystkie. Każdy z nich trzeba było przeszlifować, żebymiał odpowiedni luz.



Po przygotowaniu pierścieni trafiają one na odpowiednie kupki, żeby trafiły do tego cylindra, do którego je dopasowuję. Teoretycznie wszystkie cylindry mają teraz ten sam wymiar, ale jest to dobra praktyka. Są też nowe panewki korbowe - stare niestety nie były już najlepsze.



Potem założyłem pierścienie na tłoki i mogłem wkładać to wszystko do bloku.



Po zmontowaniu tłoków na wał mogę zamykać dół silnika.



Gotowe. I tu kolejna ciekawostka, na misce olejowej. Ma ona dospawaną blachę idącą w stronę dzwonu skrzyni biegów. Póżniejsze V6 już tego nie mają.



Odwróciłem silnik miską do dołu. Wreszcie można to kończyć.



Popychacze zaworowe też zostały oznaczone, z których miejsc zostały wyjęte.



Włożone na miejsca.



Przygotowałem do przykręcenia głowice.



Najpierw uszczelki trafiły na blok.



I głowice przykręcone.



Potem drążki popychaczy i dźwigenki zaworowe. Od razu wyregulowałem zawory, ale chyba coś pokręciłem, bo Krzysztof opowiadał potem, że musiał coś poprawiać :).



Do bloku trafił popychacz pompy paliwa.



Potem pompa paliwa, łapy silnika i kolektory wydechowe. Tak, jak pisałem wcześniej, ten kolektor musi być starego typu, w tych Vkach są już praktycznie zawsze inne.



Drugi kolektor jest już taki sam, jak zazwyczaj.



Zakładam też pompę wody, koło pasowe i termostat.



Następnie uszczelka kolektora dolotowego. Standardowo wyciąłem z niej środek.



I oczywiście, jak zawsze, okazało się, że niektóre gwinty na śruby pokryw zaworów, są popsute. Musiałem wstawić w nich helicoile. Standardowo już wręcz w niewygodny sposób, bo z silnikiem do góry nogami, żeby opiłki spadały na podłogę, a nie do silnika.



Przykręciłem pokrywy zaworów. Aparat zapłonowy trafił na miejsce i wstępnie ustawiłem go we właściwej pozycji, żeby było w miarę łatwo uruchomić silnik po raz pierwszy.



Niestety w ferworze walki nie zrobiłem zdjęć już z kołem zamachowym. Potem silnik zabrał Krzysztof, żeby wrzucić go do samochodu.



I silnik na miejscu.