Trafił do mnie gaźnik z silnika podobnego do tego Mercruisera, co już robiłem, tyle że ten nie jest dwu, tylko czterogardzielowy. Zresztą jest to dość standardowy Rochester Quadrajet, podobny mam na silniku z Caprice, tyle że z elementami sterowanymi elektrycznie. Ten jest na szczęście "analogowy" :)
Gaźnik działał, natomiast nie było pewności co do prawidłowości tej pracy, a i wyglądać ma lepiej :) Dlatego zamówiłem zestaw naprawczy i po pewnym czasie (zestaw trochę musi mieć czasu na przybycie zza oceanu) wziąłem się za rozkręcanie.



Na pierwszy rzut poszedł mechanizm uchylający klapki ssania - fajnie to jest tu rozwiązane, bo jest sterowane podciśnieniem. Jak otwiera się przepustnica i powstaje duże podciśnienie, to siłownik uchyla klapki ssania. Proste i skuteczne. Podobają mi się te gaźniki, są dużo prostsze w konstrukcji od Solexów czy Weberów.



Siłowniczek odkręcony. Rozłożenie tego na części pierwsze i wstępne oczyszczenie do cynkowania zostawiam sobie na później.



Klapki ssania pierwszych gardzieli.



Potem odkręciłem śruby trzymające pokrywę gaźnika do jego korpusu. Torxy :(



Następnie zdjąłem pokrywę najeżoną dyszami :)



Po zdjęciu pokrywy był lepszy dostęp do wyjęcia osi klapek ssania drugich gardzieli. Wyjąłem też coś czego nie znam polskiej nazwy :) - metering rods.





Potem wziąłem się za opróżnianie korpusu gaźnika. Pompka przyśpieszacza, pływak, zaworek iglicowy...





... dysze...





...oraz sprężynka z kulką spod pływaka.



Odkręciłem również króciec powrotny paliwa i filterek.



Następnie zdjąłem podstawę gaźnika.



Wyjąłem blaszkę z drugich gardzieli.



Korpus gaźnika już praktycznie pusty.



Jeszcze tylko śruba oporowa dźwigienek przepustnic.



Po opróżnieniu korpusu zabrałem się za rozkładanie podstawy gaźnika. Dysze na początek, przy okazji zapisałem jak były ustawione, żeby łatwiej było uruchomić silnik na zregenerowanym gaźniku.



Odkręciłem również przepustnice. Standardowo śrubki były zakute, ale większość mi się udało odkręcić. Urwałem tylko dwie. Po wyjęciu przepustnic oszlifowałem ośki dremelem, żeby nie porysować wnętrza podstawy gaźnika podczas ich wyjmowania.



No i wyjęte.



Jeszcze kilka części do rozłożenia.



Teraz to wszystko muszę wstępnie oczyścić do cynkowania oraz umyć resztę części.