W międzyczasie składania silnika Rafał wyznał, że ma urwane mocowanie amortyzatora w jednym wahaczu, a w ogóle to by wymienił sporo w zawieszeniu - chociażby po to, żeby wymienić sworznie na takie od wersji z 2.0 pod maską, a nie 1.2 :). Maglownicę przywiózł przy okazji i sobie rozłożył, poczyścił, nasmarował i złożył, ale z wahaczami trochę gorzej było, bo nie miał ścisków do sprężyn. Drugi komplet zwrotnic i osłony tarcz hamulcowych w międzyczasie trafiły do piaskowania i malowania proszkowego. Zaproponowałem, że skoro i tak do mnie ma przyjechać wstawiać silnik, to może by i zawieszenie u mnie zrobić.



Zwrotnice i sprężyny szybko się poddały. Z wahaczami okazało się, że będzie więcej walki - ŻADNA ze śrub nie chciała wyjść z tulei.



Po nierównej walce zrobiliśmy inwentaryzację nowych części...



I podjęliśmy decyzję, że wahacze możemy w trakcie całej operacji stracić, bo są nowe. Wyciągnęliśmy belkę zawieszenia (łatwo powiedzieć, szlifierka brała w tym udział), stabilizator i przekładnię kierowniczą.



Widać sposób, w jaki uwolniłem belkę - dolny wahacz został wycięty (drugi dolny zresztą też), następnie tą resztkę rozciąłem, żeby się dostać do tulei, ją też rozciąłem, wydłubałem gumę, i na końcu rozciąłem tulejkę, w której zardzewiała śruba. Dopiero teraz można było wyjąć śrubę...



A tu widać wycięte resztki.



Komora silnika zrobiła się jeszcze bardziej pusta.



Belkę prawie oswobodziliśmy, chociaż łatwo nie było. Pocięte zostały trzy z czterech wahaczy. Ostatnia śruba nie poddała się w ogóle.



Tydzień później sięgnąłem po środki przymusu bezpośredniego - palnik.



Tu też nie było łatwo. Po przycięciu śruby, podgrzaniu tulei w belce i naparzaniu w śrubę młotkiem 2kg wreszcie nam się udało to zardzewiałe draństwo wybić.

Belka w końcu oswobodzona ze starych wahaczy. Jak zaczęliśmy składać zawieszenie, to zwrócił moją uwagę fakt, jaka ta belka jest wątła - jedna osoba bez problemu mogła ją skręcać. Zaproponowałem Rafałowi (skoro i tak raczej się tym ściga), że może by tak to wzmocnić? Rafał skoczył do pobliskiego sklepu metalowego i kupił blachę 4mm, Dred z Treflem skoczyli po spawarkę, która akurat była u kolegi...



I zaczęliśmy wzmacnianie. Rafał powycinał blachę w fantazyjny kształt.



I wyczyścił miejsca spawów. Przykręciłem blachę na miejscu i zacząłem spawać.



Teraz można spokojnie uznać, że belka jest solidna :)



Poskładaliśmy resztę zawieszenia.



Muszę jeszcze tylko wymienić jedną osłonę sworznia, bo wciskając na prasie w wahacze uszkodziłem niechcący 2 sztuki, a miałem tylko jedną osłonkę w zapasie.



W każdym razie auto, ku wielkiej naszej radości, stanęło wieczorem na kołach.