Któregoś dnia (znowu) zadzwonił telefon. Problem z obrotami, zapłonem i w ogóle kulawa praca silnika. Od słowa do słowa się dowiedziałem, że pacjent to Ford Taunus 1.6, z gaźnikiem FoMoCo 1250. Usterka w/g mnie to nie działająca pompka przyśpieszacza (już zgaduję, że znowu ktoś poprzedni zgubił kulkę ze środka gaźnika) i problem z działaniem aparatu zapłonowego. Ponieważ w garażu miejsca nie ma, a samochód i tak dalego i nie dojedzie, dogadaliśmy się, że ogarnę to wysyłkowo. No i części dotarły.

Zacznę od gaźnika. Z zewnątrz nie wygląda zbyt zachęcająco, wymaga dokładnego czyszczenia.

Tu widać, że jest to wersja z ręcznym ssaniem - widać mocowanie linki.

I od tego zaczynam rozkręcanie.

Zdjąłem pokrywę gaźnika.

W środku zaskakująco czysto, dość spory kontrast w stosunku do zewnętrznej części gaźnika.

Wykręciłem wszystko z pokrywy.

W korpusie gaźnika widzę dwie rzeczy - tu też jest czysto, ale, co ważniejsze, moja diagnoza była trafna: brakuje kulki i ciężarka od pompki przyśpieszacza. Ktoś tu już był w środku.

Odwracam gaźnik, żeby się dostać do zewnętrznych mechanizmów pompki przyśpieszacza.

Zdemontowana. Membrana już sztywna, wymaga wymiany.

W tym momencie gaźnik już jest rozłożony do czyszczenia, a ja w międzyczasie zajmę się aparatem zapłonowym.

Styki w kopułce nieco wypalone, warto to wymienić.

Miałem pod ręką jakąś starą kopułkę i coś mnie tknęło, żeby je porównać. Ta po prawej jest zdjęta z tego aparatu. Nic dziwnego, że były problemy z zapłonem, jest za wysoka. Jak palec aparatu nie był do końca założony, to jakoś to działało.

W środku mechanizmy ledwo się ruszają, tak zapyziałe. Filc w środku jest suchy jak pieprz, a powinien być nasączony olejem.

Demontuję zatem wszystko dalej.

Po zdjęciu membrany podciśnienia mogę się dostać do płytki pod spodem.

W końcu dostaem się do ośki aparatu i mechanizmu odśrodkowego. On też już ledwo się ruszał.

Gaźnik i aparat zapłonowy są rozłożone, a ja mam stos części na stole.

Po wyczyszczeniu wszystkiego zaczynam składanie. Gaźnik już nieco lepiej wygląda w środku. Mam też przygotowany zestaw naprawczy.

Miałem to tylko domyć i doprowadzić do działania, ale nie jestem w stanie tego tak zostawić i wymieniam niektóre części na swoje zapasowe, ocynkowane.

Nie wszystkie mam zapasowe, bo te gaźniki się zawsze czymś różnią. Tu złożyłem mechanizm ssania. Obok leży przygotowana pokrywa gaźnika.

Potem uzupełniłem kulkę i dorobiłem ciężarek do pompki przyśpieszacza.

Kulka i ciężarek zaraz trafią na swoje miejsce.

Potem przygotowałem uszczelkę.

Po przykręceniu pokrywy gaźnik jest gotowy.



Po gaźniku składam aparat zapłonowy. Te wszystkie części też dokłądnie oczyściłem. Tu widać ciężarki i sprężynki mechanizmu odśrodkowego.

Po jego złożeniu będę wkładał ośkę do obudowy.

Ośka włożona, założona zębatka. Włożyłem też zaślepkę w bok aparatu.

Po złożeniu reszty mechanizmu i wyregulowaniu styków przerywacza nasączyłem filc w środku ośki.

Tu też nie mogłem ścierpieć myśli, żeby to złożyć ze starymi, zardzewiałymi śrubkami, więc wyciągnąłem swoje ocynkowane zapasy i je założyłem. Założyłem też nowy oring aparatu.

No i aparat zapłonowy mam złożony. Pozostało to wszystko odesłać. Kopułki akurat nie miałem pod ręką, więc to już uzupełni właściciel.

Potem, telefonicznie, dowiedziałem się, że jest sporo lepiej :).

Zacznę od gaźnika. Z zewnątrz nie wygląda zbyt zachęcająco, wymaga dokładnego czyszczenia.

Tu widać, że jest to wersja z ręcznym ssaniem - widać mocowanie linki.

I od tego zaczynam rozkręcanie.

Zdjąłem pokrywę gaźnika.

W środku zaskakująco czysto, dość spory kontrast w stosunku do zewnętrznej części gaźnika.

Wykręciłem wszystko z pokrywy.

W korpusie gaźnika widzę dwie rzeczy - tu też jest czysto, ale, co ważniejsze, moja diagnoza była trafna: brakuje kulki i ciężarka od pompki przyśpieszacza. Ktoś tu już był w środku.

Odwracam gaźnik, żeby się dostać do zewnętrznych mechanizmów pompki przyśpieszacza.

Zdemontowana. Membrana już sztywna, wymaga wymiany.

W tym momencie gaźnik już jest rozłożony do czyszczenia, a ja w międzyczasie zajmę się aparatem zapłonowym.

Styki w kopułce nieco wypalone, warto to wymienić.

Miałem pod ręką jakąś starą kopułkę i coś mnie tknęło, żeby je porównać. Ta po prawej jest zdjęta z tego aparatu. Nic dziwnego, że były problemy z zapłonem, jest za wysoka. Jak palec aparatu nie był do końca założony, to jakoś to działało.

W środku mechanizmy ledwo się ruszają, tak zapyziałe. Filc w środku jest suchy jak pieprz, a powinien być nasączony olejem.

Demontuję zatem wszystko dalej.

Po zdjęciu membrany podciśnienia mogę się dostać do płytki pod spodem.

W końcu dostaem się do ośki aparatu i mechanizmu odśrodkowego. On też już ledwo się ruszał.

Gaźnik i aparat zapłonowy są rozłożone, a ja mam stos części na stole.

Po wyczyszczeniu wszystkiego zaczynam składanie. Gaźnik już nieco lepiej wygląda w środku. Mam też przygotowany zestaw naprawczy.

Miałem to tylko domyć i doprowadzić do działania, ale nie jestem w stanie tego tak zostawić i wymieniam niektóre części na swoje zapasowe, ocynkowane.

Nie wszystkie mam zapasowe, bo te gaźniki się zawsze czymś różnią. Tu złożyłem mechanizm ssania. Obok leży przygotowana pokrywa gaźnika.

Potem uzupełniłem kulkę i dorobiłem ciężarek do pompki przyśpieszacza.

Kulka i ciężarek zaraz trafią na swoje miejsce.

Potem przygotowałem uszczelkę.

Po przykręceniu pokrywy gaźnik jest gotowy.



Po gaźniku składam aparat zapłonowy. Te wszystkie części też dokłądnie oczyściłem. Tu widać ciężarki i sprężynki mechanizmu odśrodkowego.

Po jego złożeniu będę wkładał ośkę do obudowy.

Ośka włożona, założona zębatka. Włożyłem też zaślepkę w bok aparatu.

Po złożeniu reszty mechanizmu i wyregulowaniu styków przerywacza nasączyłem filc w środku ośki.

Tu też nie mogłem ścierpieć myśli, żeby to złożyć ze starymi, zardzewiałymi śrubkami, więc wyciągnąłem swoje ocynkowane zapasy i je założyłem. Założyłem też nowy oring aparatu.

No i aparat zapłonowy mam złożony. Pozostało to wszystko odesłać. Kopułki akurat nie miałem pod ręką, więc to już uzupełni właściciel.

Potem, telefonicznie, dowiedziałem się, że jest sporo lepiej :).