Części zamówione w Stanach jeszcze nie dotarły, ale ponieważ miałem na półce leżące zapasowe komplety nominalnych pierścieni i panewek, postanowiliśmy z Michałem, że zrobimy ten silnik na moich częściach, a potem mi odda swoje. W końcu co za różnica...
W szlifierni zostało zlecone honowanie cylindrów, polerowanie gładzi na wale korbowym, mierzenie panewek wałka rozrządu (ja nie mam tego jak zrobić - jeszcze brak narzędzi), planowanie głowic.
Aby ruszyć coś od razu, Michał pomalował podkładem silnik jeszcze u siebie w domu. Po przywiezieniu go do mnie zaczęło się czyszczenie i mycie (silnik oczywiście był po myciu w szlifierni). Oczyszczone zostały resztki starych uszczelek, potem silnik został dokładnie wymyty wewnątrz. Wszystkie gładzie, płaszczyzny, zakamarki, kanały olejowe... W sumie Micha spędził nad tym kilka godzin. Efekt jest taki, że po przetarciu silnika białym ręcznikiem papierowym ręcznik pozostaje czysty.


Potem włożyliśmy wał korbowy i zrobiliśmy przerwę.


Następnie, aby nie tracić czasu Michał pomalował silnik na gotowo, żeby już wysychał, i wziął się za mycie tłoków i wałka rozrządu.


Tłoki po myciu w szlifierni.


Porównanie tłoka po myciu w szlifierni (po lewej) z tłokiem domytym przez Michała (po prawej).


Komplet nowych pierścieni. Pewnie dodadzą ze 30KM, jako że to Nascar performance :)
Oczywiście po wyjęciu z pudełka pierścienie też trzeba wyczyścić.


I wkładanie tłoków. Potem włożyliśmy jeszcze wałek rozrządu, ale nie założyliśmy pokrywy rozrządu, bo się okazało, że w komplecie uszczelek nie ma akurat tych oringów, które uszczelniają kanały wodne idące przez tą pokrywę. Reszta w następnym odcinku.