Trochę się udało w międzyczasie porobić. Od listopada pododa rzadko zachwycała na tyle, żeby się komukolwiek, zwłaszcza Michałowi, chciało coś robić na dworzu :)
Ale po kolei. Najpierw Ford był jedną z wielu atrakcji dnia otwartego Garażu Marcina, który udało mi się zrobić (dla większej hecy w moje urodziny). Reszta atrakcji zawierała cytrynówkę, ognisko, gadanie, cytrynówkę, zlot starych fordów (głównie), cytrynówkę i uruchamianie silników gdzie popadnie. Kolejności nie jestem pewien, wiem, że sporo osób mi się przewinęło przed oczami. O odpalaniu silników potem.
Gdy już emocje opadły, razem z Michałem ustaliliśmy plan działania. Na początek trzeba zdjąć koła, bo trochę nudne jest ich pompowanie co pół godziny, i założyć jakiekolwiek opony, byle trzymały powietrze. Optymalnie by było jakby jeszcze wszystkie miały ten sam rozmiar. Te nie miały.


Przy okazji wyszło na jaw, że nie ma tylnych hamulców.


Przednie są. Pytanie co w środku bębnów. Tą niespodziankę zostawiliśmy sobie na później.


Kolejnym ustalonym krokiem miało być rozkręcenie przez Trefla przodu auta. Póki co jest nam do niczego niepotrzebny. Chcąc wpasować silnik przód nam tylko przeszkadza. To okazało się trudniejsze niż myśleliśmy, ponieważ bez oporów wykręciło się około 30% śrubek, a reszta walczyła. Dość dzielnie zresztą...


Odkryliśmy (zgodnie z przewidywaniami), że "nasi tu byli". Przednie lampy oczywiście z Syrenki, jak i tylne :)


Po kilku nieudanych próbach rozkręcenia przodu na kawałki Trefl odkręcił go jako nieco poluzowaną całość. Dzięki temu mamy samochód już uwolniony do dalszych prac.


Niektóre fragmenty auta są bardzo malownicze.


Reszta przodu trafiła w całości do garażu, gdzie było cieplej i w końcu, po nierównej walce starych śrub z Treflem trzymającym włączonego Dremela, przód się poddał i dał się skompresować na tyle, żeby zostać wywiezionym gdzieś w czeluście Treflowego garażu na przechowanie.


A teraz coś dla wytrwałych - powrót do połowy listopada, do imprezy garażowej. Wspominałem coś o cytrynówce? Póki byłem mało znieczulony odpaliliśmy silnik 1.6 GT z Forda Taunusa, który niedawno skończyłem odbudowywać. Stał on na stojaku, więc frajda może i była, ale jakoś tak... mało nam było. Obok w garażu stał ten kloc od Wołgi, wyciągnięty z Forda. Po przyjęciu kilku dawek witamin (wspominałem coś o cytrynówce?) powstała idea sprawdzenia czy toto w ogóle działa, w końcu Trefl już to komuś sprzedał, a uczciwy sprzedawca musi wiedzieć co sprzedaje... No to sprawdziliśmy: