Od pewnego czasu Michał odczuwał niedosyt prac przy aucie. Caprika skończył, nic nowego nie było... Kusiło go, żeby to zmienić. Długo szukał, bo i zdecydować się nie jest łatwo, fundusze jak zawsze ograniczone, wybór też... Tak to jest jak się szuka amerykana z lat '50 w Polsce. Chyba pozazdrościł mi Buicka :) Znalazł jakieś Galaxie z '60, Chevroleta z '51, oraz ogłoszenie na Allegro o Fordzie z '49r. Poprzednie auta nie przypadłu mu do gustu, ale Ford... Ja tam nie wiem co on w nim widzi, bo mi bardziej się ten Chevrolet z '51 podobał, ale trzeba przyznać, że było to sito. Poprosił sprzedającego o więcej zdjęć i o jakieś info. Okazało się, że auto stoi od ok. 20 lat nieruszane w garażu, ma włożony na sztukę i niepodłączony silnik od Wołgi i brak mu przedniej kanapy. Te wystające deseczki z boków maski to decha, na której wisi silnik...


Ale oryginalnie było w nim V8. Nawet w kabinie potem znaleźliśmy oryginalną od niego chłodnicę.


Wnętrze wygląda na całkiem całkiem... Nieco zniechęca kierownica od Syreny.




Z tyłu złamana klamka otwierania tylnej klapy.


Teraz małe pytanie - po czym poznać prawdziwego pasjonata? Że zamiast obejrzeć te auto, bierze od razu kasę i lawetę i pędzi 300km :)
Z chaotycznych opowieści Michała przez telefon z trasy wynikało, że wciągał to auto ponad 1,5 godziny na lawetę. Zastane hamulce i wszystkie cztery koła bez powietrza (a pompka nie dała rady napompować chociaż jednego). Widać zgięty przedni błotnik.


Jak już do mnie dojechał, to oczywiście było ciemno jak (wstaw sobie tutaj tekst Balcerka z serialu Alternatywy 4). Laweta nie mieściła się między ścianą garażu a wystającymi z ziemi urządzeniami teścia. Przejechaliśmy więc przez piach, omijając masę przeszkód (w odległości nawet 3cm od lawety), tyłem, po ciemku, zakopując się czasem... Jak już podjechałem lawetą na docelowe miejsce postoju Forda, okazało się, że nie jesteśmy go w stanie nawet ruszyć z tej lawety. Mieliśmy genialne pomysły na temat zaczepienia liny o samochód i ogrodzenie, czy inny samochód, ale na szczęście nam rozsądku do końca nie odebrało. Poszedłem po wąż od sprężarki, mimo małej nadziei na napompowanie kół po 20 latach postoju. Ku naszemu szczeremu zdumieniu tylko jedno koło syczało po napompowaniu, resztę udało się jakoś w miarę napompować. Jedno koło tylko zgubiło wentyl od dętki gdzieś w środku i wpadłem na dość głupi, ale skuteczny sposób na napompowanie dętki przez szczelinę między oponą a felgą. Po napompowaniu kół udało się zjechać Fordem prawie całkiem na ziemię, resztę załatwiło odjechanie spod niego lawetą. Było fajnie :)


Cały kolejny dzień dzwoniliśmy do siebie z Michałem kombinując od czego zacząć, jak obniżyć, no i ogólnie rajcując się fajnym projektem. Dziś rano poszedłem zrobić wreszcie jakieś lepsze foty. Na początek efekt pompowania koła - stracona na kilka dni końcówka do pompowania :)


Fordzik jest fajny, mimo, że jest całkiem znacząco podobny z przodu do Syreny.


Niewiele widać, ale pod maską dość zdrowe blachy (20 lat w garażu? Możliwe). Belka trzyma silnik, żeby nie upadł :)


Profil jak cię mogę. Obniżenie auta jest konieczne :) Póki co będzie static drop o 2,5" może 3".


Tylne opony są genialne - klasyczne kartoflaki. Chcielibyśmy żeby dały radę zawieźć auto na Festiwal Nitów i Korozji, na którym mamy nadzieję na puchar w konkursie elegancji :)


Tył - lampki od Syreny, a jakże. Złamana klamka tylnej klapy, ale i tak klapa zamknięta na klucz, a klucza brak. Ciekawe jakie skarby są w środku.


Mimo braków, dość mocno rzuca się w oczy fakt, że rdza to i owszem, jest, ale w ilościach niespodziewanie mniejszych niż na 62 letnie auto przystało. Może być fajna baza.


We wnętrzu brak kanapy i urwany tłumik gratis. To, co zostało, jest w całkiem fajnym stanie.


Wersja dość uboga, nawet zamiast zegarka jest zaślepka.


Podsufitka w naprawdę fajnym stanie. Minus tapicerki jest jeden - zapach stęchlizny.


Panel sterowania nawiewem. Bardzo lubię takie detale.


Ulubiony gadżet Michała - (opcjonalny zdaje się?) nadmuch/nagrzewnica Magic Air. Fajny smaczek z epoki.


Mnie zaś urzeka prostota licznika. Wszystko zmieszczone w jednym prostym kształcie.


Podoba mi się też listwa na masce.


I zakończenia grilla w formie kierunkowskazów.


Podsumowując - fajne auto za w sumie śmieszne pieniądze, szkoda, że bez oryginalnego silnika, ale planujemy pojechać kustomowo - Oldsmobile Rocket (a przynajmniej coś dość skutecznie go udające). W najbliższą sobotę coś podziałamy, żeby ocenić zakres potrzebnych prac. Od razu wylatuje Wołga spod maski. Na początek chcielibyśmy przymierzyć silnik oraz zrobić spis rzeczy potrzebnych do tego, żeby auto jeździło, skręcało i hamowało. Póki co buda zostaje jak jest.