Po czterech latach i kilkudziesięciu tysiącach przejechanych kilometrów, trasach po całej Europie, któregoś dnia Michał zadzwonił, że silnik zaczął pukać. Wjechał więc do garażu i mysli co dalej. Ustaliliśmy, że nie ma co się zastanawiać, wyciągnął silnik i przyjechał z nim do mnie. A tam...:



Niewesoło. Wał pękł?!? Trzeba to było wyciągnąć z silnika. Rzeczywiście pękł.



Na szczęście Michał znalazł wał zastępczy, silnik szybko został poskładany z powrotem i nawija kolejne kilometry. Pęknięcie wygląda na spowodowane ziarnem w odlewie, nie ma innych śladów w silniku, jakiś nierówno zużytych panewek czy coś. Chciałem jeszcze ściągnąć ściągaczem koło zębate i ledwo zacząłem skręcać ściągacz, wypadł mi z ręki... razem z kawałkiem wału. Było blisko. Jakby to się stało w silniku, to by była mielonka. A trzymał się już tylko na tym trójkątnym kawałku materiału widocznym na samym koniuszku przeciwwagi.