Któregoś wieczoru Kornik wpadł do mnie do garażu z gaźnikiem i zestawem naprawczym. Gaźnik wygląda kiepsko, bo jest umorusany, ale trzymając się poglądu, że auto ma niewielki przebieg powinien być niezły...



ALe po otwarciu widać osad z paliwa. I to dość konkretny. Nie ma szans, żeby na takim gaźniku odpalić silnik.



Tu jest tylko część tego co zostało wytrząśnięte i wydłubane z gaźnika.



Reszta standardowo, umorudana, brudna...



Membranki poparciałe ze starości. To jest starszy typ gaźnika, w którym po odkręceniu kilku śrub daje się wyjąć praktycznie całe gardziele.



Zębatki gaźnika są kolejnym elementem potwierdzającym hipotezę o małym przebiegu. Nie widać na nich śladów zużycia, a jest to w zasadzie jeden z najwcześniej zużywających się elementów w gaźniku. Podobnie ośki przepustnic nie mają żadnego luzu.



Powoli zaczęło się robić trochę dużo drobnych elementów na stole...



Następnie przygotowane zostały wszystkie części do ocynkowania.



Jak ktoś pamięta programy Adama Słodowego, to można by tu wtrącić "biorę uprzednio wcześniej przygotowane ocynkowane śrubki..." :) Prawda jest jednak nieco bardziej prozaiczna, na ocynkowanie trzeba trochę poczekać.



Bardzo lubię składać takie czyste, łądne części. Na tym etapie dopiero widać jaka to jest różnica w porównaniu z gratem jaki się rozkładało.



Podstawa gaźnika wyczyszczona, włożone uszczelniacze osi przepustnic. O tyle miałem komfortową pracę, że mycie części było w gestii Kornika, ja zająłem się układaniem puzzli.



Podstawa poskładana, przepustnice zsynchronizowane, ale dopiero po kilku podejściach udało się je ustawić tak, żeby chodziły idealnie płynnie.



Główny korpus gaźnika też umyty, nie tylko z zewnątrz i wewnątrz oczywiście, ale i wszystkie kanaliki są przedmuchane.



Dysze wkręcam na odrobinę loctite.



Coraz więcej części jest już na miejscu, tu akurat zaraz będzie przykręcany mechanizm pompki przyśpieszacza.



Korpus gotowy, przykręcony do podstawy. W tym momencie należy ustawić poziom paliwa w komorze płyakowej i sprawdzić działąnie pompki przyśpieszacza, ustawiając w razie potrzeby jej dysze w gardzielach.



Następnie, póki jeszcze pokrywa gaźnika nie jest przykręcona poskładałem klapki ssania. Na zdjęciu widać bardzo ciekie podkładki pomiędzy klapkami ssania a ściankami pokrywy gaźnika.



Mechanizm ssania już złożony i popodłączany cięgnami gdzie trzeba.



Następnie termoelement ssania.



Potrzebny jest oring, a pod śrubę mocującą pokrywę komory, którą przepływa ciecz chłodząca jest potrzebna jeszcze uszczelka - podkładka aluminiowa.



I gotowy gaźnik. Dysze wstępnie ustawione, żeby silnik odpalił. Dalsze regulacje już na silniku.