Znienacka w pewną sobotę zadzwonił telefon. Rodzina kolegi, z którym kiedyś o czymś gadałem, a którego brat to Brzózka robiący u mnie taunusa, ma Dodge'a Monaco, zrobionego na auto Bues Brothers. Mają problem, bo następnego dnia mają jechać do czyjegoś ślubu, a auto się zatrzymało na mieście i nie chce odpuścić hamulców. Czy ja mogę przyjechać?
Hmm. W zasadzie nie lubię przerywać roboty w połowie, a akurat coś robiłem, poza tym nie lubię zmieniać planów w połowie dnia... Ale Dodge? Stary? Blues Brothers? Trefl, jedziemy? Jedziemy!
Okazało się, że tzrymają przednie hamulce, światła stop się świecą cały czas. Stąd wydedukowałem, że nie chodzi o zablokowane przednie zacicki, ale raczej coś przy pompie hamulcowej. Na początek odkręciliśmy pompę hamulcową od serwa i sprawdzaliśmy, czy tłoczek chodzi. Chodził, czyli to raczej nie pompa. Potem podejrzewałem blok rozdzielający hamulce, ale tego nie było jak sprawdzić, bo przewody hamulcowe były tak przyrdzewiałe, że jakakolwiek próba ruszenia czegokolwiek oznaczała pełną odbudowę układu hamulcowego...
Popuściliśmy jedynie przewód hamulcowy wychodzący z pompy hamulcowej na przednie hamulce, płyn lekko pociekł (w zasadzie błoto, nie płyn), ale niewiele to pomogło. W pewnym momencie hamulce się poluzowały, a mnie coś tknęło. Odłączyliśmy przewód podciśnieniowy od serwa, zatykając go śrubą M10 pożyczoną z FeuVerta tuż obok (bardzo mili mechanicy). Auto hamuje, nie hamuje, hamuje, nie hamuje - działa! Co prawda bez wspomagania, ale da się jechać! Właściciel co prawda nie był przekonany do bezpieczeństwa takiej jazdy (wiadomo, ze wspomaganiem zawsze lepiej), ale przynajmniej wróci do domu.
Poleciliśmy się na przyszłość, pogadaliśmy i wróciliśmy. Poniżej fotki z jazdy próbnej testującej hamowanie bez wspomagania.









I firmowe zdjęcie pod tytułem "będzie dobrze" :)