Buick wrócił na pewien czas do mnie. Najpierw musiałem zrobić nieco porządku garażu i postawić nowy, większy namiot. Na początek wpakowałem z powrotem na ramę silnik ze skrzynią, a na podłogę kanapę. Przejażdżka z córcią... :)
No i do roboty właściwej... Faryczne miejsca łączenia elementów są zalane ołowiem, więc trzeba go najpierw zdjąć. Palnik odmówił współpracy, ale opalarka na tyle grzeje, że da się ołów dość łatwo wydłubać. Na zdjęciu widać łączenie tylnego podszybia z błotnikiem.
Tu łączenie błotnika z elementem tyłu, jeszcze z ołowiem.
Topimy i dłubiemy...
Potem czas na wiercenie. Czasem trzeba przewiercić dany zgrzew na wylot, bo łączone jest kilka warstw blachy.
Nad tylną lampą.
Dookoła tylnej lampy.
I rozłączone.
Tu łączenie błotnika z progiem, w zasadzie przerdzewiałe na wylot, ale kiedyś trzeba będzie to dorobić, więc zachowałem ile się da na wzór.
Łączenie ze słupkiem B.
Łączenie z błotnikiem wewnętrznym wzdłuż krawędzi bagażnika.
I oddzielony.
Z przodu.
Gotowe.
Teraz kolej na podszybie, bo jednak ono jest na wierzchu, więc tak będzie łatwiej. Ale dużo zgrzewów...
W środku, oparcie kanapy.
I druga strona.
Od góry, w tym miejscu również są mocowania zawiasów tylnej klapy.
Znowu ołów i łączenie pod nim.
I zdjęte podszybie z tylną półką.
Od spodu wygląda dość zdrowo, ale jednak ma trochę dziur.
I widok na nowy namiot, teraz wreszcie mam dużo miejsca do pracy i na graty.