Złapałem się za aparat zapłonowy. Nie wygląda źle na pierwszy rzut oka, ale przejrzeć go trzeba.



Pierwsza rzecz - kopułka. Kable się pourywały w niej, bo tak jest zaśniedziała. Co ciekawe, silnik na takim czymś chodził.



W środku dość czysto. Kabelek od kondesatora w świetnym stanie, a to często jest już wyświechtane.



Rozłożyłem wszystko w drobny mak.





Obudowę i części składowe aparatu wyczyściłem, śrubki zostały ocynkowane.



Potem zacząłem składać to w całość.



Złożyłem płytki zmiany kąta wyprzedzenia zapłonu. Ważne, żeby były czyste i lekko nasmarowane olejem, żeby obracały się zględem siebie swobodnie.



Następnie przykręciłem kondensator i resztę rzeczy, wyregulowałem od razy przerwę na przerywaczu.



Założyłem nowy palec rozdzielacza, w tle przygotowana nowa kopułka.



I gotowy do założenia aparat zapłonowy.