Trochę się wzbraniałem przed tak młodym silnikem, bo z 1993 roku, ale konstrukcyjnie jest to wciąż mentalność lat '60, więc w końcu uległem, zastrzegając, że na wtrysku się nie znam. Przyjechał więc do mnie silnik 5.0 V8 Forda. Pierwszy problem pojawił się przy rozładowywaniu, bo przyjechał w zamkniętym dostawczaku, a ja wyciągarkę mam pod sufitem... A ja jestem chuchro i nie dam rady tego ręcznie wytargać.



No to zacznijmy od odkręcenia i zdjęcia skrzyni. W busiku nieco ciasno, aięc tylko jedno zdjęcie, ale po zdjęciu rozrusznika i odkręceniu konwertera od koła zamachowego odkręciłem skrzynię od silnika.



Potem ułożyłem palety na wysokość podłogi przestrzeni ładunkowej i mogliśmy wysunąć silnik. Skrzynię wyjęliśmy ręcznie. Do silnika jest kilka drobiazgów luzem. Zwłaszcza ten obrzydliwy, wtryskowy airbox.



Sam silnik jest przykryty plątaniną kabelków i rurek. Błe. Wolę gaźnik :).



I druga strona.



Widok z góry.



I z tyłu.



I skrzynia (a nawet i ja). Skrzynia raczej tylko po to jest u mnie, żeby ją nieco umyć i ewentualnie uszczelnić. I przede wszystkim, żeby nikt nie wyjmował skrzyni nie odkręcając od silnika konwertera, bo dość często widziałem takie przypadki.



Zdjąłem kopułkę i kable zapłonowe, usunąłem całą tą plątaninę od wtrysku i wreszcie widać trochę silnika.



No to oceńmy trochę co tu mamy. Całość zapaprana, wygląda jak wygląda. Trochę odświeżania mnie czeka. Ciekawe co w środku.



Odkręciłem łapę alternatora i napinacza paska.



Zdemontowałem aparat zapłonowy.



Wyciągnąłem listwę paliwową.



Zauważyłem, że ktoś, kto odkręcał airboxa, nie zauważył jednej śruby i ułamał odlew. Trzeba będzie to zespawać.



Odkręciłem wszystkie rurki wodne i EGR.



Słabo na zdjęciu widać, ale śruby koła zamachowego noszą ślady odkręcania przez jakiegoś rzeźnika.



Odkręciłem koło zamachowe i zdjąłem blachę.



Odkręciłem kolektory wydechowe. Jakże Ford dbał o różnorodność śrubek...



Zdjąłem pompę wody.





Odkręciłem pokrywy zaworów. Pod nimi nie najgorzej, tylko trochę brudno.



Za to na głowicach syf, cała masa starego, zaschniętego osadu olejowego.



Odkręciłem dźwigienki zaworowe.



Wszystko na razie odkładam na później.



Zdjąłem kolektor dolotowy



A od spodu masakra, syfu co niemiara.



A jeszcze gorzej pod nim. Nie dość, że syf, to jeszcze na blasze trzymającej popychacze zaworowe cała masa czegoś, co wygląda jak piach zlepiony olejem.



Druga głowica też strasznie zasyfiona. Nie jest dobrze.



Za to w komorach spalania nie jest tak źle.



Tylko trochę nagaru.



Jeden cylinder nieco czystszy niż pozostałem, ciekawe.



Odkręciłem balancer.



Lepszy widok na syf w środku silnika.



Potem silnik zaciągnąłem do środka i wrzuciłem na stojak.