Przejdę jeszcze do głowicy. Niby nic z nią nie jest źle, ale przy okazji rozłożenia silnika właściciel chce mieć wstawione twarde gniazda zaworowe, żeby nie musieć myśleć o wypalaniu gniazd przy paliwie bezołowiowym.



Porozpinałem więc zawory, żeby oddać głowicę do szlifierni.



A z bloku wujmuję broki.



Z pokrywy przedniej odkręciłem adapter pod pompę wody.



Kolektor dolotowy też mamy odnowić, więc wykręcę z niego stalowe części.



Na pokrywie zaworow jest tabliczka Watermota, którą muszę zdjąć do odnowienia pokrywy. Inna sprawa, że pokrywa jest też pomalowana na czarno od wewnątrz, a farba się zaczyna łuszczyć, więc przede wszystkim od środka muszę zdjąć farbę.



Wybiłem nity mocujące tabliczkę. Przy okazji odciąłem niepotrzebną blaszkę z pokrywy.



Kolektor wydechowy też jest inny w łódce niż w samochodzie, ale dość typowo dla łodzi chłodzony wodą.



Próbowałem wykręcić korki zaślepiające magistrale olejowe, ale zupełnie nie chciały wyjść (były na klucz imbusowy, który się oczywiście w nich obrócił). Przyspawałem do nich nakrętki wykręciłem potem bez większych oporów.



Potem nastąpił żmudny etap czyszczenia bloku z luźnej farby i korozji. Złota farba złazi dość łatwo, ale niebieska, chyba oryginalna watermoty, jest godnym przeciwnikiem.



Oczyściłem też z farby drobne części. Takie detale od razu też planuję na szlifierce taśmowej, żeby były gotowe do montażu.



Po oczyszczeniu części polakierowałem je podkładem i znowu na złoto - taki kolor zażyczył sobie właściciel. Okazuje się, że nie jest tak łatwo znaleźć złoty lakier nie do ozdób świątecznych czy czegoś takiego, a odporny na warunki silnikowe.



Ten złoty już nie jest taki dyskretny jak poprzedni...



Kolektor dolotowy zostaje w naturalnym aluminiowym kolorze.



Po bardzo wydatnej pomocy właściciela przy myciu bloku, okleiłem blok i pomalowałem też na złoto.




Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym może działać lepiej. Dowiedz się więcejRozumiem