Po jakimś czasie musieliśmy jednak wrócić do tego silnika. Nie chodził zadobrze, trochę się trząsł i szarpał... Po ułożeniu rąk polewej stronie zdjęcia widać, że mina musi być zatroskana.



Zacznijmy diagnozę od początku. Tuż po wystąpieniu problemów mierzyliśmy ciśnienis sprężania. Nie było jakieś super równe, ale były świeże pierścienie, więc stwierdziłem, że trzeba im dać trochę czassu na ułożenie się. Zmierzmy jednak, co się dzieje teraz.



No i tu jest niespodzianka. 5 cylinder ma tylko 8 atmosfer! Coś jest nie tak. Po dolaniu kilku ml oleju do cylindra wartość ta wzrosła o nieco ponad 1 atm, więc padło podejrzenie, że coś jest nie tak z cylindrem albo pierścieniami. Coś mnie jednak tknęło i dolałem też oleju do losowego 4 cylindra - tam wzrosło o tyle samo. Hmmm. Może to jednak kwaestia nieszczelności zaworów? Niestety nie ma dobrego sposobu, żeby to zdiagnozować inaczej, trzeba coś rozłożyć. Capri jednak przyjechało do mnie z zamiarem wyjmowania silnika, a teraz mamy jednak podejrzenie, że to coś z głowicą. Zacznijmy więc jednak od zdjęcia tylko głowicy.



Potem sprawdziliśmy głowicę. Przy zamkniętych zaworach nalałem do kanałów trochę zmywacza do hamulców. I nagle, pod zaworem wydechowym 5 cylindra, przesączył się on przez gniazdo zaworowe. Zawór nie jest szczelny. Czyli głowica jedzie do poprawki.



I to w zasadzie by wystarczyło i zakończyło temat, gdybyśmy nie spojrzeli na wałek rozrządu, z ciekawości jak się ułożył. I tak dobrze, bo w tym silniku w ogóle trochę ten wałek widać... A widać, że musi być z gównianego materiału, bo się złuszczył.



Taki wałek to w tym momencie złom, więc trzeba i tak wyjąć silnik, żeby ten wałek wymienić. O tyle szkoda, że to nowiutki, sportowy wałek... Nowe były też popychacze zaworowe, rzućmy i na nie okiem.



Cholercia. Niestety, miało być tak pięknie, a wyszło jak wyszło. Ostatecznie głowica została poprawiona, zamówione zostały nowe popychacze. Udało się zdobyć Fordowskie, ale tylko 8. Pozostałe 4 wybiorę najlepsze z tych, co były oryginalnie w tym silniku. A silnik... trzeba złożyć od nowa, po dokładnym umyciu.



Tu założone nowe panewki główne. Te, co były, były tylko chwilę używane, ale miały nierówne ślady zużycia, więc dla pewności w bloku zostało zrobione osiowanie wału.



Wał trafił z powrotem na swoje miejsce.



I przykręciłem go do bloku.



Cylindry wciąż są takie, jakie były, tylko w kilku miejscach są drobne ryski, jak opiłki z wałka musiały się dostać z rozchlapanym z miski olejem poniżej tłoka. Są to jednak na tyle drobne ślady, że nie trzeba z tym nic robić.



Włożyłem wszystkie tłoki na miejsce.



Dokręciłem korbowody i pompę oleju.



Wałek jest ten, co był oryginalnie w tym silniku, ale nie :). Wysłałem go do szlifierni, gdzie krzywki zostały skopiowane z tego marnej jakości wałka. Mamy zatem wałek dobrej jakości z krzywkami sportowymi, a o to chodziło. Po szlifie wałek został azotowany.



Dalej składam już bez niespodzianek. Wałek trafił na miejsce.



Potem rozrząd i pokrywa. Pora na uszczelkę miski oleju.



I samą miskę.



Ze starych, oryginalnych popychaczy wybrałem 4 najlepsze.



Ale póki co wrzucam silnik na stół, bo stojak potrzebowałem do czegoś innego :). Przykręciłem pokrywkę z uszczelniaczem tylnym wału.



A potem koło zamachowe.



Przykręciłem jeszcze sprzęgło, ale nie zrobiłem zdjęcia. W racam do popychaczy - 8 jest nowych, bo tylko tyle udało się kupić, ale za to są oryginalne Forda. Cztery po prawej, w cylindrach 1 i 2 są używane najlepsze.



Włożone, przygotowane też uszczelki głowic.



Potem przykręciłem głowice.



Przygotowałem uszczelkę kolektora dolotowego, znowu wycinając środek.



Zamontowałem kolektor dolotowy.



Potem dźwigienki zaworowe (łącznie z ich wyregulowaniem) i aparat zapłonowy. Podczas regulacji zaworów okazało się, że kilka z nakrętek jest dość luźnych. Do tego jeszcze wrócimy, teraz nie miałem nakrętek z drugiego silnika pod ręką. Może się jeszcze okazać, że to nie nakrętki, a szpilki? Zobaczymy...



Potem wróciły pokrywy na głowice.



W zasadzie silnik można wkładać z powrotem.



Capri przyjechało na włożenie silnika.



Potem pomogłem Piotrowi wrzucić silnik na miejsce, gdzie podłączył go już samodzielnie i odjechał. Wrócimy do tematu na wiosnę, jak trochę Capri pojeździ. Oby tym razem było już wszystko w porządku.